|
Wszystko o wszystkim i jeszcze więcej Nigdy nie bój się próbować czegoś nowego! Amatorzy zbudowali arkę, a profesjonaliści Titanica!
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Cleopatra
Zasłużony weteran
Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Alex. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:55, 05 Wrz 2005 Temat postu: Bajki (Nie tylko) dla doroslych |
|
|
" KRAG RADOSCI"
Ktoregos ranka, a bylo to nie tak dawno temu, pewnien rolnik stanal przed klasztorna brama i energicznie zastukal. Kiedy brat Paulin otworzyl ciezka debowa brame, chlop z usmiechem pokazal mu kisc dorodnych winogron.
- Bracie Paulinie, czy wiesz komu chce podarowac te kisc winogron, najpiekniejsza z calej mojej winnicy? - zapytal.
- Napewno Opatowi lub ktoremus z ojcow zakonnych.
- Nie. Tobie!
- Mnie? Brat Paulin az sie zarumienil z radosci. - Naprawde chcesz mi ja dac?
- Tak, poniewaz zawsze byles dla mnie dobry, uprzejmy, pomagales mi kiedy cie o to prosilem. Chcialem, zeby ta kisc winogron sprawila ci troche radosci.
Nieklamane szczescie bijace z oblicza brata Paulina sprawilo przyjemnosc takze rolnikowi.
Brat Paulin ostroznie wzial do rak winogrona i podziwial je przez caly ranek. Rzeczywiscie byla to cudowna, wspaniala kisc. I wowczas nasunela mu sie mysl: " A moze by tak zaniesc te winogrona Opatowi, aby i jemu sprawic troche radosci?".
Brat Paulin wzial kisc i zaniosl ja Opatowi. Ten byl uszczesliwiony podarunkiem, ale przypomnial sobie, ze w klasztorze jest stary, schorowany zakonnik.
- "Zaniose mu te winogrona, moze poczuje sie troche lepiej...".
I tak kisc winogrona znowu odbyla mala wedrowke. Jednak nie pozostala dlugo w celi chorego brata, bo ten poslal ja kucharzowi, ktory caly dzien sie pocil przy garnkach.
Ten zas podarowal te kisc winogrona bratu Zakrystianowi, aby i jemu sprawic troche radosci. Ten z kolei zaniosl je mlodszemu bratu w klasztorze, a ten ofiarowal je komus innemu, a ten jeszcze komus innemu.
Wreszcie wedrujac od zakonnika do zakonnika, kisc winogrona powrocila do brata Paulina, otwierajacego brame klasztoru.
Tak zamknal sie KRAG RADOSCI.
Nie czekaj, az rozpocznie go ktos inny. To do CIEBIE dzisiaj nalezy zainicjowanie KREGU RADOSCI.
Czesto wystarcz mala, malutka iskierka, by wysadzic w powietrze ogromny ciezar. Wystarczy iskierka dobroci, a swiat zacznie sie zmieniac.
"MILOSC TO JEDYNY SKARB, ktory rozmnaza sie poprzez dzielenie:
to jedyny DAR ROSNACY tym bardziej, im wiecej sie z niego czerpie.
To jedyne przedsiewziecie w ktorym tym wiecej sie ZARABIA, im wiecej sie wydaje: PODARUJ JA, RZUC DALEKO OD SIEBIE, ROZPROSZ JA NA CZTERY WIATRY, OPROZNIJ Z NIEJ KIESZENIE, WYSYP JA Z KOSZYKA, a nazajutrz bedziesz mial jej wiecej niz dotychczas".
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Jasna
Profesor Doktor Habilitowany
Dołączył: 15 Sie 2005
Posty: 2443
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: interesuje mnie: DO Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:05, 05 Wrz 2005 Temat postu: |
|
|
To ciekawe ze opowiesc jest o winogronach - w zeszlym roku sasiad przyniosl mi w imieniu rodziny cala kobialke owocow, glownie winogron... - Bylo ich za duzo dla mnie, wiec wybralam sie z nimi do innych sasiadow, mimo ze nie bardzo znam ludzi w bloku - "wiadomo." Rodzina, dwoje doroslych i dziewczynka. Byli bardzo zdziwieni i mile zaskoczeni. Od tego czasu zawsze usmiechalismy sie do siebie mijajac sie w korytarzu czy na ulicy...
Ciesze sie Cleo ze ci dzis weselej
By the way, bardzo ladne ostatnie zdanie. Bardzo poetyckie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cleopatra
Zasłużony weteran
Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Alex. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:17, 05 Wrz 2005 Temat postu: |
|
|
Witaj JASNA.....
Mysle, ze gdybysmy mieli dla siebie nawzajem wiecej zyczliwosci, kazdy dzien bylby dla nas bardziej radosny....
A przeciez nie trzeba tak wiele... maly, malenki usmiech a czyni tak wiele....
Rozsiewa wokol magiczny krag....
Szkoda, ze tak malo ludzi go na codzien postrzega......
A Twoj przyklad wlasnie z WINOGRONEM... - to cudowne, a zarazem tak mile.... otacza serduszko radosnym kregiem ciepla....
Wiecej slow jest w tym miejscu zbedna...
Zycze milego wieczoru i mam nadzieje, ze bol zeba masz za soba - czego calym serduszkiem ci zycze
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cleopatra
Zasłużony weteran
Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Alex. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:50, 11 Wrz 2005 Temat postu: Bajki (Nie tylko) dla doroslych |
|
|
" 13 RAD - JAK ZYC" - Garcia Marquez
1. Nie kocham Cie za to kim jestes, ale za to jaki jestes, kiedy
przebywam z Toba.
2. Nikt nie zasluguje na Twoje lzy, a ten kto na nie zasluguje napewno nie
doprowadzi Cie do placzu.
3. Jezeli ktos nie kocha Cie tak jakbys tego chcial, nie oznacza to, ze nie
kocha Cie z calego serca i ponad zycie.
4. Prawdziwy PRZYJACIEL jest z Toba na dobre i zle.
5. Najbardziej odczujesz brak jakies osoby, kiedy bedziesz siedzial obok
niej i bedziesz wiedziec, ze ona nigdy nie bedzie Twoja.
6. Nigdy nie przestawaj sie usmiechac nawet, jesli jestes smutny -
poniewaz nigdy nie wiesz kto moze sie zakochac w Twoim usmiechu.
7. Byc moze dla swiata jestes TYLKO czlowiekiem, ale dla niektorych ludzi
jestes CALYM SWIATEM!
8. Nie trac czasu z kims kto go nie ma, aby spedzac go z Toba.
9. Byc moze Bog chcial, abys poznal wielu zlych ludzi zanim poznasz te
dobra, abys mogl ja rozpoznac, kiedy ona sie w koncu pojawi.
10.Nie placz, ze cos sie skonczylo, tylko sie usmiechaj, ze Ci sie to
przytrafilo.
11.Zawsze znajdzie sie ktos, kto Cie skrytykuje. Zdobywaj zaufanie ludzi
i uwazaj na tych, ktorych zaufanie juz raz straciles!!!!
12.Stan sie lepszym czlowiekiem. Z zanim poznasz kogos upewnij sie, ze
znasz siebie i ze nie bedziesz chcial(a) byc taka(i) jak on(a) chce, ale
bedziesz soba!
13.Nie biegnij za szybko przez cale zycie, bo najlepsze rzeczy zdarzaja sie
nam wtedy, gdy najmniej sie ich spodziewamy.
*******
I pamietaj: WSZYSTKO CO NAM SIE PRZYTRAFIA DZIEJE SIE ZAWSZE Z
JAKIEGOS POWODU.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Cleopatra dnia Pon 17:38, 12 Wrz 2005, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
czarnooka
Profesor Doktor Habilitowany
Dołączył: 05 Sie 2005
Posty: 2589
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szczecin
|
Wysłany: Pon 14:56, 12 Wrz 2005 Temat postu: |
|
|
cleo.... witaj pozdr i dzieki:)...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cleopatra
Zasłużony weteran
Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Alex. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:55, 13 Wrz 2005 Temat postu: |
|
|
* DZIEN PRZYTULANIA *
"By przezyc - trzeba nam czterech usciskow dziennie.
By zachowac zdrowie - trzeba osmiu usciskow dziennie.
By sie rozwijac - trzeba dwunastu usciskow dziennie".
VIRGINIA SATIR
Przytulanie jest zdrowe bo: wspomaga system immunologiczny, utrzymuje czlowieka w dobrym zdrowiu, leczy depresje, redukuje stres, przywoluje sen, odmladza, orzezwia, nie ma przykrych skutkow ubocznych - JEST POPOSTU CUDOWNYM LEKIEM.....
PRZYTULANIE jest zupelnie naturalne, calkowicie organiczne, naturalnie slodkie, nie zawiera pestycydow, sztucznych skladnikow czy konserwantow - JEST W STU PROCENTACH ODZYWCZE DLA NASZEGO ORGANIZMU...
JEST WIEC DOSKONALE bo nie ma w nim czesci, ktora moglaby sie zuzyc, nie posiada baterii - ktora moze sie wyczerpac, nie wymaga przegladow okresowych, zuzywa niewiele energii - a dostarcza nam jej niewymiernie mnostwo.
NIE TUCZY, nie podlega inflacji, jest wolne od miesiecznych oplat, ubezpieczen, nie jest narazone na kradziez, nie podlega opodatkowaniu. Jest ekologiczne ALE - MUSI BYC ZAWSZE W PELNI ODWZAJEMNIONE !!!
A wiec -zrobmy sobie od jutra rana DZIEN PRZYTULANIA !!!!!
TYM, ktorzy nie maja nikogo do przytulenia przesylam moj cieply, przyjacielski uscisk!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cleopatra
Zasłużony weteran
Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Alex. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:21, 15 Wrz 2005 Temat postu: |
|
|
* B A J K A * - Henryk Sienkiewicz
Za gorami, za morzami w dalekiej krainie czarow, przy kolebce malej ksiezniczki zebraly sie dobre wrozki, ze swa krolowa na czele. Otoczyly ja kregiem i patrzyly na uspiona twarzyczke dzieciny. Krolowa rzekla:
- Niechaj kazda z was obdarzy ja cennym darem wedle swojej mozliwosci
i checi!
Na to pierwsza wrozka pochylajac sie nad uspiona dziecina rzekla:
- Daje ci czar pieknosci i moca swoja sprawie, ze kto ujrzy twoja twarz
pomysli, iz ujrzal cudny kwiat wiosenny.
- Ja, rzekla druga - dam ci oczu przezrocze i glebie jak ton wodna.
- Ja dam ci powiewna i wysmukla postac mlodej palmy - odezwala sie
trzecia.
- A ja - rzekla czwarta - dam ci wielki skarb zloty, dotychczas w ziemi
ukryty.
Krolowa zamyslila sie przez chwile, po czym zwrociwszy sie do wrozek, powiedziala:
- Pieknosc ludzi i kwiatow wiednie. Urocze oczy gasna wraz z mlodoscia, a i w mlodosci czesto zacmiewaja sie lzami.
Wicher lamie palmy, a wiek pochyla wysmukle postaci. Zloto - kto nie rozdziela miedzy ludzi, ten budzi ich nienawisc, a kto je rozdziela, temu pustka zostaje w skrzyni. Przeto nietrwale sa wasze dary.
- Coz jest trwalego w czlowieku i czymze ty ja obdarzysz o krolowo nasza? - zapytaly wrozki.
A na to krolowa: - Ja dam jej DOBROC.
Slonce jest wspaniale i jasne, ale gdyby nie ogrzewalo ziemi, byloby tylko martwo swiecaca bryla. DOBROC SERCA jest tym, czym cieplo slonca: ona daje zycie.
Pieknosc bez dobroci jest jak kwiat bez woni albo jak swiatynia bez bostwa. Oczy moga podziwiac taka swiatynie, ale dusza nie znajdzie w niej ukojenia.
Bogactwo bez dobroci jest piastunka samolubstwa. Nawet milosc bez dobroci jest tylko ogniem ktory pali i niszczy.
Wiedzcie, ze wasze dary mijaja, A DOBROC TRWA; JEST ONA JAK ZRODLO, Z KTOREGO IM WIECEJ WODY WYCZERPIESZ, TYM WIECEJ CI JEJ NAPLYNIE. WIEC DOBROC - TO JEDYNY SKARB NIEWYCZERPANY.
To rzeklwszy krolowa wrozek pochylila sie nad spiaca dziecina i dotknawszy rekoma jej serca , rzekla:
BADZ DOBRA !
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cleopatra
Zasłużony weteran
Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Alex. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 22:26, 02 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
* CZAS PRZEZNACZENIA *
Dawno temu zyl sobie pewien mezczyzna, ktory nie chcial miec wlasnego Aniola Stroza. Robil wiec wszystko, aby sie go pozbyc. Kapal sie w glebokich nieznanych jeziorach, stawal pod drzewami w czasie burzy w oczekiwaniu na uderzenie pioruna, wchodzil w nieprzebyte knieje i puszcze, ale zawsze w ostatniej chwili czyjas pomocna dlon wylawiala go z glebiny, wyprowadzala z gaszczy i chronila przed piorunami.
Aniol ukazywal mu sie w snach blyszczacy, usmiechniety i pewny siebie i zawsze mowil do niego: " JA JESTEM - TAK JAK ZAWSZE BYLEM I BEDE, DOPOKI SWIAT ISTNIEJE"
Pewnego dnia mezczyzna wdrapal sie na najwyzsza gore swiata i z niej skoczyl. Kiedy lecial w dol z zadowoleniem pomyslal sobie:
"Nareszcie pozbede sie mojego Aniola....." - i nagle poczul, ze nie spada w dol ale unosi sie jak ptak w powietrzu.
- Chyba fruwam - powiedzial zdumiony sam do siebie.
- Fruwamy - poprawil go Aniol, ktory trzymal go mocno w swoich dloniach.
- Dlaczego zawsze wybawiasz mnie z opresji? - zapytal zaciekawiony mezczyzna.
- Bo pokazuje ci, ze nikt nie moze decydowac o swoim istnieniu czy odejsciu ale CZAS - odpowiedzial spokojnie Aniol.
- Jaki czas? - zapytal zaniepokojony mezczyzna.
- CZAS PRZEZNACZENIA - odpowiedzial ANIOL - i puscil mezczyzne.
*** Cleo ***
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cleopatra
Zasłużony weteran
Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Alex. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 6:05, 31 Gru 2005 Temat postu: |
|
|
SYLWESTRA - dzien szalenczych zabaw, ale i refleksji... a wiec
PRZEMYSL TO....... (Twoje zycie to doceni)
Dzis mamy wyzsze budynki i szersze autostrady jak rowniez mniejszy temperament i wezsze pole widzenia.
Wydajemy wiecej, ale cieszymy sie mniej
Mamy wieksze domy, ale mniejsze rodziny.
Mamy duzo kompromisu, ale tez mniej czasu.
Mamy wieksza wiedze, ale mniej pogladow.
Mamy wiecej lekow, ale mniej zdrowia.
Zwiekszamy swoje posesje, ale zmniejszylismy nasze wartosci.
Wiele mowimy, malo kochamy, bardzo nienawidzimy.
Dotarlismy na ksiezyc i bezpiecznie wrocilismy, ale mamy problem, aby przekroczyc ulice, aby sie spotkac z naszym sasiadami..
Podbilismy przestrzen kosmiczna, ale stracilismy przestrzen wewnatrz nas samych.
Mamy wieksze dochody, ale nasza moralnosc jest mniejsza...
Sa to czasy wiekszej swobody, ale mniejszej radosci...
Duza ilosc jedzenia, mniej skadnikow odzywczych....
Sa to dni gdzie dwie pensje trafiaja do domu, ale rozdzielaja sie na wieksze potrzeb.....
Czas pieknych domow, ale rozbitych rodzin...
Dlatego wlasnie proponuje, aby dzis;
* Nie zatrzymuj niczego na specjalna okazje, bo kazdy dzien naszego zycia jest specjalna okazja.
* Szukaj wiedzy, czytaj wiele, usiadz na werandzie i podziwiaj widoki; nie martw sie o przyszlosc.
* Spedzaj wiele czasu ze swoja rodzina, jedz swoje ulubione jedzenie, odwiedz miejsca, ktore kochasz.
* Zycie to platanina momentow i zdarzen; nie chodzi tylko o przetrwanie.
* Uzywaj swoich krysztalowych naczyn.
Nie chowaj swoich ulubionych perfum, ale uzywaj wtedy, gdy masz na to ochote.
* Powiedzmy swojej rodzinie i przyjaciolom jak bardzo ich kochamy.
Dlatego nie opozniaj niczego, ani nie odkladaj na potem, ciesz sie zyciem, bo.....
KAZDY DZIEN, GODZINA I MINUTA SA WYJATKOWE
... i nigdy nie wiesz, ktora bedzie twoja ostatnia... .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cleopatra
Zasłużony weteran
Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Alex. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:26, 27 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
KAMIENIE ZYCIA
Pewnego dnia, pewien stary profesor został zaangażowany aby przeprowadzić kurs dla grupy dwunastu szefów wielkich koncernów amerykańskich, na temat skutecznego planowania czasu.
Kurs ten był jednym z pięciu modułów przewidzianych na dzień szkolenia. Stary profesor miał więc do dyspozycji tylko jedna godzinę by wyłożyć swój przedmiot. Stojąc przed ta elitarna grupa (która była gotowa zanotować wszystko, czego ekspert będzie nauczał), stary profesor popatrzył powoli na każdego z osobna, następnie powiedział: "Przeprowadzimy doświadczenie". Z pod biurka, które go oddzielało od studentów, stary profesor wyjął wielki dzban (o pojemności 4 litrów), który postawił delikatnie przed sobą.
Następnie wyjął około dwunastu kamieni, wielkości piłki do tenisa, i delikatnie włożył je kolejno do dzbana. Gdy dzban był wypełniony po brzegi i niemożliwym było dorzucenie jeszcze jednego kamienia, podniósł wzrok na swoich studentów i zapytał ich: "Czy dzban jest pełen?" Wszyscy odpowiedzieli: "Tak" Poczekał kilka sekund i dodał: "Na pewno?". Następnie pochylił się znowu i wyjął spod biurka naczynie wypełnione żwirem. Delikatnie wysypał żwir na kamienie po czym potrząsnął lekko dzbanem. Żwir zajął miejsce miedzy kamieniami... aż do dna dzbana. Stary profesor znów podniósł wzrok na audytorium i znów zapytał: "Czy dzban jest pełen?"
Tym razem świetni studenci zaczęli rozumieć. Jeden z nich odpowiedział: "Prawdopodobnie nie" "Dobrze" odpowiedział stary profesor. Pochylił się jeszcze raz i wyjął spod biurka naczynie z piaskiem. Z uwaga wsypał piasek do dzbana. Piasek zajął wolna przestrzeń miedzy kamieniami i żwirem. Jeszcze raz zapytał: "Czy dzban jest pełen?"
Tym razem, bez zająknienia, świetni studenci odpowiedzieli chórem: "Nie", "Dobrze" odpowiedział stary profesor. I tak, jak się spodziewali, wziął butelkę wody, która stała na biurku i wypełnił dzban aż po brzegi Stary profesor podniosł wzrok na grupę studentów i zapytał ich: "Jaka wielka prawdę ukazuje nam to doświadczenie?" Niegłupi, najbardziej odważny z uczniów, biorąc pod uwagę przedmiot kursu, odpowiedział: "To pokazuje, ze nawet jeśli nasz kalendarz jest całkiem zapełniony, jeśli naprawie chcemy, mażemy dorzucić więcej spotkań, więcej rzeczy do zrobienia". "Nie" odpowiedział stary profesor, "To nie o to chodziło".
"Wielka prawda, która przedstawia to doświadczenie jest następujaca: jeśli nie włożymy kamieni, jako pierwszych do dzbana, później nie będzie to możliwe". Zapanowało głębokie milczenie, każdy uświadomił sobie oczywistość tego stwierdzenia.
Stary profesor zapytał ich: "Co stanowi kamienie w waszym życiu?" "Wasze zdrowie?", "Wasza rodzina?", "Przyjaciele?", "Zrealizowanie marzeń?", "Robienie tego, co jest wasza pasja?" "Uczyć się?", "Odpoczywać?", "Dać sobie czas...?", "Albo jeszcze cos innego?", "Należy zapamiętać, ze najważniejsze jest włożyć swoje KAMIENIE jako pierwsze do życia, w przeciwnym wypadku ryzykujemy przegrać... własne życie Jeśli damy pierwszeństwo drobiazgom (żwir, piasek), wypełnimy życie drobiazgami i nie będziemy mieć wystarczająco dużo cennego czasu, by poświęcić go na ważne elementy życia.
Zatem nie zapomnijcie zadać sobie pytania: "Co stanowi kamienie w moim życiu?"
Następnie, włóżcie je na początku do waszego dzbana (życia) "Przyjacielskim gestem dłoni, stary profesor pozdrowił audytorium i powoli opuścił salę...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cleopatra
Zasłużony weteran
Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Alex. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:31, 30 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
* Hope and Love - Epoh i Evol *
W pięknym, ogromnym i tajemniczym lesie żyła mała śliczna wróżka o dźwięcznym imieniu Epoh. Mieszkała sama w niewielkiej chatce pośrodku gęstego lasu, nad lśniącym jeziorkiem. Codziennie spacerowała po swoim małym królestwie, bawiła się z królikami, pomagała wiewiórkom w zbieraniu orzechów, czasami zajmowała się pisklętami, gdy ich rodzice zdobywali pożywienie. Dni mijały jej na rozmaitych rozrywkach.
Pewnego dnia Epoh jak zwykle zabawiała się wesoło ze swoją kompanią, gdy nagle między drzewami zobaczyła jakąś postać. Przez całe życie wychowana wśród mieszkańców lasu, trwała w nieświadomości, że gdzieś na świecie żyją istoty, które podobnie jak ona mają jasną cerę, dwie ręce i dwie nogi. Postać, która spokojnie przechadzała się po sąsiedniej polanie, była właśnie taka jak ona. To coś również miało dwie ręce i dwie nogi, jasną cerę i jasne krótkie włosy i w niczym nie przypominało znanych jej stworzeń.
"To coś wygląda zupełnie jak ja, tylko, że moje włosy są długie i sięgają stóp, a ono ma krótką zmierzwioną czuprynę." - pomyślała mała wróżka. "Kto to może być?" - pytała sama siebie. Bardzo długo trwała nieruchomo i z zaciekawieniem przyglądała się przybyszowi. Zachwycała się jego urodą i ruchami i wprost nie mogła oderwać od niego oczu.
W pewnym momencie młodzieniec odwrócił się i ujrzał wpatrzoną w niego wróżkę. On również wydawał się być zaskoczony jej widokiem. Podszedł do niej, a gdy ona pełna nieśmiałości podniosła na niego wzrok, zapytał, kim jest i co robi sama w tym ciemnym lesie. Wciąż zdziwiona i onieśmielona przedstawiła się grzecznie i lekko uśmiechnęła.
Epoh poprosiła go by opowiedział jej o sobie i o swoim życiu. Młodzieniec, który jak się okazało miał na imię Evol, mieszkał w wiosce elfów po drugiej stronie lasu. Mała wróżka wciąż nie mogła uwierzyć, że nareszcie spotkała kogoś tak podobnego do siebie, kogoś, kto nie był ani królikiem, ani małym ptaszkiem. Siedziała, więc jak zaczarowana i wpatrywała się roziskrzonymi oczami w swojego rozmówcę. Pragnęła dowiedzieć się jak najwięcej o nim i innych mieszkańcach jego wioski. Evol uprzejmie zaproponował jej, że może jej pokazać swoją okolicę i przedstawić ją swoim przyjaciołom. Śliczna wróżka z ochotą zgodziła się na tę małą wycieczkę i z niecierpliwością oczekiwała tego spotkania. Odkrycie, że nie jest sama na świecie sprawiło jej ogromną przyjemność.
Z powodu onieśmielenia mała wróżka podczas spaceru przez las nie była zbyt rozmowna, ale gdy wreszcie doszli do wioski i poznała wielu wspaniałych przyjaciół Evola, to uczucie gdzieś znikło. Okazało się, że wszyscy ogromnie polubili małą wesolutką wróżkę. Dni mijały im na wspólnych zabawach i szaleństwach. Epoh nie umiała już sobie wyobrazić życia bez nowych przyjaciół.
Jednak mimo sympatii dla wszystkich elfów, w niewinnym sercu Epoh zrodziło się szczególne uczucie dla tego, kto pierwszy pokazał jej, że świat nie kończy się na jej małej chatce, jeziorku i kilku zwierzątkach. Z początku mała wróżka nie bardzo wiedziała, co było przyczyną szybszego bicia jej malutkiego serduszka, ale z czasem posłuchała jego głosu i odkryła jego tajemnicę. Nigdy nie nauczona, by ukrywać swoje uczucia, postanowiła je wyznać. W swojej dziecięcej naiwności wierzyła, że ma szansę na wzajemność.
Pewnego wieczora, gdy jak zwykle całe towarzystwo z wioski elfów wspaniale się bawiło, postanowiła ostatecznie otworzyć przed Evolem swoje serduszko. Wyszli na spacer, noc była ciemna, a niebo bezgwiezdne, usiedli na trawie i mała wróżka wyznała młodemu elfowi swoją miłość. Niestety jej gorące młodzieńcze uczucie nie było odwzajemnione. Evol, choć bardzo ją lubił, nie czuł tego, co ona. Pozbawiona złudzeń Epoh była szczęśliwa. Wierzyła, bowiem, że jeśli nareszcie jest w pełni świadoma jego uczuć, łatwiej jej będzie zmienić własne.
Od tego wieczora upłynęło wiele czasu. Z każdym dniem serce Epoh wydawało się uspokajać, za to jej stosunki z Evolem nie straciły nic ze swej prostoty i szczerości. Byli po prostu dobrymi znajomymi, żyli obok siebie i nie przeszkadzali sobie wzajemnie. Z czasem Epoh była niemal pewna, że gorące uczucie, jakim darzyła młodego elfa dawno się ulotniło, jednak było to tylko złudzenie.
Kiedy wreszcie mała wróżka zdała sobie sprawę, że nie będzie w stanie zwalczyć go siłą, postanowiła poddać się i zrobić wszystko, by jak najlepiej wykorzystać to, co mogła otrzymać od Evola. Zdecydowała, że nie będzie już więcej niczego od niego wymagać, weźmie tylko to, co on będzie chciał jej dać. Od tego czasu starała się być blisko niego, poznać go najlepiej jak tylko się da, pokazać mu, że jest warta tego, by zwrócił na nią uwagę. Zawsze delikatna, próbowała nigdy nie narzucać mu swojej obecności, była obok niego wtedy, gdy potrzebował wsparcia, rozmowy, uśmiechu.
Cieszyła się ogromnie, gdy wiedziała, że może się na coś przydać. Dzięki temu poznawała go coraz lepiej, uczyła się jego zachowań, z czasem potrafiła odgadywać niektóre jego myśli i pragnienia. Traktowała go jak fascynującą książkę, którą czyta się z zapartym tchem, skrzętnie notując niektóre zawarte w niej myśli i przesłania. Ona zapisywała informacje o nim w swoim kochającym serduszku. Epoh wciąż chciała wiedzieć więcej i więcej, stale było jej mało. Cieszyła się ogromnie bliskością pięknego jasnowłosego elfa, którego kochała i właściwie wystarczało jej to do szczęścia.
Dni mijały, a towarzystwo z wioski elfów nie potrafiło się już rozstać z małą wróżką. Dla niej samej prośba, by zamieszkała z nimi była niczym upragniona gwiazdka z nieba. W ten sposób przecież mogła być jeszcze bliżej ukochanego.
Z czasem Epoh ze zdumieniem odkryła, że już nie tylko ona szuka towarzystwa Evola, ale także on wykazuje inicjatywę, pragnie przebywać z nią, dzielić się spostrzeżeniami i myślami. Spędzając razem dużo czasu oboje odkryli, ze bardzo wiele ich łączy. Cieszyły ich te same rzeczy, oboje mogli godzinami przyglądać się ogniowi radośnie buzującemu na palenisku dyskutując przy tym o nurtujących ich rzeczach. Początkowo nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bliscy się sobie stali, dopiero po jakimś czasie zrozumiała, że prawdopodobnie stała się jedną z najbliższych mu osób na świecie. To wciąż było za mało, by mógł ją pokochać, jednak jej to wystarczało do szczęścia, gdyż prawdziwą pełnię tego uczucia odkrywała dopiero przy nim. Mała wróżka postanowiła sobie, że nigdy nie będzie już narzekać, gdyż osiągnęła znacznie więcej niż mogła się spodziewać.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie chwile zwątpienia, które nachodziły ją czasami w najmniej odpowiednim momencie, gdy ganiali się radośnie po małej, rozświetlonej słońcem polance, gdy spacerowali samotnie po lesie mając za przewodników tylko świetliste gwiazdy i srebrzysty księżyc. Nagle i nie wiedzieć czemu zaczynała odczuwać nieprzepartą ochotę, by delikatnie musnąć palcami jego ogorzałą twarz, jasne lśniące włosy, by zanurzyć swoją dłoń w jego dłoni, by przytulić swoją głowę do jego piersi. Zawsze w takich momentach resztkami sił powstrzymywała się, by tego nie zrobić. Miała świadomość, że to zepsułoby wszystko, co udało im się wspólnie stworzyć. To prawdopodobnie byłby koniec ich pięknej przyjaźni.
Czasami myślała o tym, by ponownie otworzyć przed nim swe serce i wyznać, że wciąż to właśnie on i tylko on w nim mieszka. Wiedziała jednak, że jeśli jego uczucia do niej nie zmieniły się, to powstanie między nimi mur, którego tym razem nie da się już zburzyć. Za pierwszym razem nie miała nic do stracenia, teraz mogła stracić wszystko, co miała - jego przyjaźń. Postanowiła nie ryzykować aż do chwili, gdy będzie całkowicie pewna jego wzajemności. Choć rozum mówił jej, że taka chwila może nigdy nie nastąpić, serce przyrzekało jej, że jeśli będzie cierpliwie walczyć o swoją miłość, to kiedyś otrzyma upragnioną nagrodę.
Życie Epoh określały spotkania z Evolem, ich długie spacery i rozmowy, wspólne doświadczenia i wspomnienia. Wydawało się, że nic nie będzie w stanie zakłócić szczęścia tych dwojga, gdyż należy zaznaczyć, że mała wróżka była naprawdę szczęśliwa mając u swego boku młodego elfa, którego kochała, i dla którego byłą ważna, nie potrzebowała od niego niczego więcej, to, co jej dawał właściwie jej wystarczało...
Ich wspólny świat mienił się wszystkimi kolorami tęczy. Niczego im nie brakowało. Zawsze, gdy biegali radośnie po lesie, gdy pluskali się w lodowatym jeziorku, ich perlisty śmiech odbijał się echem od otaczających drzew. Często bawili się z innymi mieszkańcami lasu, a zimą opiekowali się nimi pomagając im w zdobywaniu pożywienia. Czasami Epoh wydawało się, że na świecie istnieją tylko oni dwoje. Nikt ani nic innego się nie liczyło.
Wszystko było dobrze, gdy widywali się często, gdy spędzali wspólnie całe dnie, gdy wciąż mogli być razem. Jednak zawsze, gdy on opuszczał ją na dłużej, nie potrafiła cieszyć się samotnie małymi kaczuszkami pływającymi nieporadnie po leśnym jeziorku, młode króliczki nie wydawały się jej już takie śliczne i słodkie, nic nie było już takie samo. Bez Evola życie Epoh stawało się puste i jałowe, to on nadawał wszystkiemu sens, to on sprawiał, że ona była szczęśliwa i z niecierpliwością oczekiwała każdego dnia. Bez niego nie miała po co żyć.
Wciąż pytała sama siebie, czy i kiedy nadejdzie dzień, w którym on odkryje, że ją kocha i mimo wszystko wierzyła, że taki dzień nastąpi, a im ważniejsza się czuła w jego życiu, tym mocniej wypatrywała tej chwili. Rozsądek podpowiadał jej, że powinna zacząć żyć na własny rachunek, skupić się na sobie i przestać czekać na coś, co prawdopodobnie nigdy się nie zdarzy, ale serce wciąż miało nadzieję, którą podsycała zażyłość, jaka łączyła tych dwoje.
Gdy zaczęło się zanosić na to, że ich drogi się rozejdą, że nie będą się już mogli widywać tak często jak do tej pory, ona zdała sobie sprawę, że jeśli jego zabraknie, to nie będzie już miała po co żyć. Przez tak długi czas to dla niego budziła się co rano, to dla niego oddychała, dla niego żyła, że już nie pamięta jak to jest żyć dla samej siebie. Mała wróżka nagle zdała sobie sprawę, że przez długi czas tylko Evol zaprzątał jej myśli, nic poza nim nie było już dla nie ważne, o nic innego nie dbała. Gdyby on odszedł nic by jej nie zostało.
W akcie desperacji postanowiła przewartościować całe swoje życie i wyznaczyć sobie nowe cele na przyszłość. Rozumiała, że jeśli ukochany Evol ma zniknąć z jej serca, to musi także zniknąć z jej życia. Innego wyjścia nie ma. Postanowiła wrócić do swojego dawnego świata, zaszyć się w swojej chatce i zapomnieć, że po drugiej stronie lasu jest mała wioska elfów, w której spędziła tyle szczęśliwych chwil ze swoim ukochanym. Jedyny problem polegał na tym, że jej serce, wciąż było przekonane, że jeśli do tej pory Evol nie był w niej zakochany, to na pewno właśnie się zakochuje. Niemal z każdym dniem czuła, że jest mu coraz bliższa, widziała to po jego zachowaniu w stosunku do niej, czytała to w jego wiecznie uśmiechniętych oczach. Nie potrafiła zaprzeczyć trosce, jaką ją otaczał, uwadze, jaką jej poświęcał.
Epoh często zastanawiała się, jak młody elf zareaguje, gdy ona tak nagle i bez uprzedzenia wyrzuci go ze swego życia i serca. To, czego najbardziej w świecie nie chciała, to zranić go, a bała się, że tak się stanie jeśli ona zrealizuje swój plan... Wiedziała, że musi wybierać, wybierać między życiem, a śmiercią.
Mała wróżka bardzo długo wahała się jak powinna postąpić. Serce podpowiadało jej, że nie będzie umiała żyć bez swego ukochanego, ale wiedziała, że i tak go kiedyś straci. Obawiała się życia bez niego, ale miała świadomość, że życie z nim niszczy ją samą i do niczego nie prowadzi. Piękne oczy i uśmiech ukochanego, które wciąż widziała nie pomagały jej w podjęciu decyzji.
Epoh nie miała nawet z kim o tym porozmawiać, gdyż mieszkańcom wioski elfów zwierzyć się nie mogła, a leśne zwierzątka nie za bardzo umiałyby jej pomóc. One troszczyły się tylko o pożywienie i o dach nad głową... Czuła się chwilami okropnie samotna. Bardzo potrzebowała, by ktoś ją wysłuchał. Często chodziła na długie samotne spacery w głąb lasu, gdzie mogła wyżalić się drzewom. Szum wiatru sprawiał, że wszystko wydawało się jej łatwiejsze i lżejsze. Lubiła położyć się na mokrej od rosy trawie, wpatrywać się w zachmurzone niebo i wsłuchiwać się w odgłosy otaczającej ją przyrody i własnego serca. W takich chwilach szukała odpowiedzi na dręczące ją pytania. Liczyła, że drzewa, trawa, niebo i wiatr pomogą jej podjąć słuszną decyzję.
Nie umiejąc wybrać żadnego rozwiązania, Epoh postanowiła zaczekać i upewnić się co do rodzaju uczucia jakim darzył ją Evol. Zdecydowała się nie mówić mu nic do czasu, gdy będzie przekonana, że on jej nie kocha. Tylko w takiej sytuacji mogła odsunąć się od niego. W przeciwnym razie niepewność nie dawałaby jej spokoju. Jedyne, co mogła sobie obiecać, to, że przynajmniej przez jakiś czas nie będzie zabiegać o spotkania z nim, poczeka na jakiś gest z jego strony, na jego inicjatywę.
Przez długi czas snuła się samotnie po swoim lesie, który bez ukochanego wydawał się jej strasznie duży i pusty. Każdy nawet najmniejszy szczegół przywodził jej na myśl wspólnie spędzone chwile i przypominał o młodym elfie w zielonym ubranku. Biedna mała wróżka nie umiała się na niczym skupić, nic jej nie wychodziło. Nie potrafiła już siedzieć beztrosko nad swoim jeziorkiem i wić wianków, nie cieszyły jej już zabawy z leśnymi przyjaciółmi. Stale i bez przerwy myślała o swoim Evolu, który gdzieś tam po drugiej stronie lasu, może też myślał o niej, może też tęsknił i nie mógł sobie znaleźć miejsca. Tego nie wiedziała, ale miała taką nadzieję. Codziennie czekała, że może on jednak się pojawi. Uparcie wierzyła, że jest dla niego tak samo niezbędna, jak on dla niej.
Tymczasem po drugiej stronie lasu młody elf odczuwał dziwny niczym nie uzasadniony smutek. Z pozoru nic w jego życiu nie uległo zmianie wraz z odejściem z niego ślicznej małej wróżki. Tak jak co dzień wstawał rano i szedł spać wieczorem, jednak wciąż czegoś mu brakowało. Początkowo on sam nie wiedział czego, myślał, że może to pory roku są odpowiedzialne za jego złe samopoczucie, obwiniał za nie także deszcz i chłód, jednak nawet w słoneczne dni nie wszystko było w porządku. Pewnego dnia usłyszał coś, co przywiodło mu na myśl perlisty i dźwięczny śmiech niedawnej towarzyszki zabaw. Wspomnienie o niej wywołało uśmiech na jego twarzy i jakieś dziwne uczucie ciepła w sercu. Nagle w jego pamięci odżyły wszystkie wspólnie spędzone z nią chwile. Przypomniał sobie ich wesołe zabawy, długie spacery po tajemniczym lesie i niekończące się rozmowy na różne tematy. I wtedy dopiero zrozumiał. Zrozumiał dlaczego od tylu dni nic go nie cieszyło i świat był taki nieprzyjazny i smutny. Zrozumiał czego wciąż mu brakowało i za czym nieustannie tęsknił. Zrozumiał, że już od bardzo dawna w jego sercu królowała mała śliczna wróżka o dźwięcznym imieniu Epoh...
Za to, że słuchasz, gdy mówię
Za to, że mówisz, a ja mogę słuchać
Za to, że jesteś
I za to, że ja mogę być
Dziękuję Przyjacielu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mr Gumby
Magister
Dołączył: 04 Paź 2005
Posty: 683
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:52, 30 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
to Twoje, czy skądś przepisałaś? ( chodzi mi o wszystkie teksty jakie są w tym temacie )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nightgale
Wykładowca UJ
Dołączył: 06 Wrz 2005
Posty: 1422
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Śro 16:01, 01 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Przeczytałem właśnie cały ten temat .
Chyle nisko czoło Cleo .
Moje gratulacje .
Te bajki są świetne .
Jakoś wraca chęć na troche lepsze widzenie otaczającego nas świata .
Brawo , Brawo i jeszcze raz Brawo !!!!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cleopatra
Zasłużony weteran
Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Alex. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:57, 01 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Dzieki NIGHTGALE, ciesze sie ze sie podoba. Mysle, ze powrot do bajek i zawarte w nich MORALY, daja nam wiele swiatla na spojrzenie na nas samych, nasze zycie - jego sens i tresc. Szkoda tylko, ze tak czesto o wszystkim tym, co wartosciowe tak poprostu zapominamy w gonitwie powszedniego dnia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cleopatra
Zasłużony weteran
Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Alex. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:27, 05 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Bajka o Moście
"... wówczas jedno ze swoich jasnych
spojrzeń łączył z moim spojrzeniem,
aby przerzucić most od siebie
ku mnie..." M. Quoist
Pomiędzy dwoma skrawkami lądu płynęła rzeka. Była nieodgadła i nieprzenikniona. Czasem płynęła spokojnie, szemrząc tylko cichutko i łagodnie obmywając kamyki nadbrzeżne. Czasem jednak burzyła się gwałtownie, niecierpliwie dążąc do ujścia. Czasem też wzbierała napełniwszy się wodami deszczu i wylewała na brzegi niszcząc czyjeś bogactwo. Tak, rzeka była nieujarzmiona...
A na obu brzegach toczyło się życie, jakże odmienne. Ich mieszkańcy przeżywali kolejne dni według reguł utartych, sprawdzonych przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Było im nawet dobrze w tych ich ciasnych granicach. Dobrze, bo bezpiecznie, pewnie, choć niepełnie. Brakowało bowiem i jednym i drugim pewnej szczypty tajemniczości, powiewu innego świata, oddechu życia pełną piersią. Tylko jednak nieliczni chcieli się do tego nieśmiało przyznać w swoich sercach. Właśnie oni, w tajemnicy przed innymi, wymykali się czasem nad brzeg i patrzyli tęsknie poprzez rzekę na drugi brzeg. Nie znali jednak sposobu w jaki można by zburzyć tę oczywistą granicę, tę barierę, pokonać rzekę. Aż pewnego dnia przybył do miasta leżącego po jednej stronie rzeki Budowniczy. Powiedział, że wie o sposobie połączenia obu brzegów. Można by mianowicie zbudować Most! Myśl ta rozbudziła w sercach wielu uśpioną nadzieję na życie pełnią, na zdobycie, zgłębienie tajników świata. Potrzeba było tylko zgody mieszkańców drugiego brzegu. Wywołani nad rzekę radośnie powitali perspektywę połączenia. Dla zgnuśniałych, ciasnych serc ludzi myśl o budowaniu mostu stała się prawdziwym celem.
Mimo wielu dobrych chęci zadanie okazało się jednak o wiele trudniejsze niż przypuszczano. Budowniczy zakreślił wizję budowy dość długotrwałej, a oni w porywie swych umysłów, chcieli efektu natychmiastowego. Budowali więc sami, nie bacząc na dobre rady. Mostów było wiele. Żaden bowiem nie wytrzymał długo. Wystarczyła gwałtowniejsza fala na rzece wciąż nieodgadłej, silniejszy podmuch wiatru, bardziej stanowcze czyjeś kroki. Mosty się zawalały, a rzeka pochłaniała ofiary. Ludzie długo trwali jednak, zaślepieni w swym nierozsądnym uporze. Radości ich szybko obracały się w klęskę, a cel, tak upragniony, okazywał się wciąż nieosiągnięty. Bo mosty ich były piękne, finezyjne, delikatne, bądź też wznoszone w pośpiechu, ale pozbawione solidnych podstaw mogących uratować je przed gwałtownymi burzami w przyrodzie. Po wielu bezowocnych próbach ludzie postanowili w końcu zaufać Budowniczemu. I rozpoczęło się wznoszenie Mostu... Pracochłonne i długotrwałe, wymagające wielu wysiłków, wyrzeczeń, trudów, zbliżające mieszkańców obu stron rzeki, którzy uczyli się krok po kroku radości ze wspólnej pracy. Po wielu latach Most stał!
Nie był ani urokliwy, ani wymyślny. Było w nim jednak coś urzekająco pięknego z jego trwałości, z pracy włożonej w jego zbudowanie czerpało się dziwną siłę i pewność, że sądne burze, żadne kroki, w końcu żadne fale dotąd tak bezlitosnej rzeki, nie podmyją go, nie obalą. On będzie ponad to. I ostał się, ofiarnie służąc ludziom, stęsknionym za pełnią życia, jako wyraz triumfu, tych którzy prowadzeni mądrymi wskazówkami potrafili zapanować nad tym, co pozornie nieujarzmione...
To tylko bajka, lecz jak każda inna jest bardzo bliska rzeczywistości. Każdego dnia rodzi się, albo dojrzewa nowa bajka o Moście-Miłości...
Ta, jest Twoja...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Forum Wszystko o wszystkim i jeszcze więcej Strona Główna
-> Temat rzeka Idź do strony Poprzedni 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9 Następny
|
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9 Następny
|
Strona 4 z 9 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
|