|
Wszystko o wszystkim i jeszcze więcej Nigdy nie bój się próbować czegoś nowego! Amatorzy zbudowali arkę, a profesjonaliści Titanica!
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dawid
Administrator
Dołączył: 09 Lip 2005
Posty: 7256
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zaleszany Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 21:39, 29 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Przepraszam, że tak późno, ale lepiej późno niż w cale. Powiem, że jest coraz ciekawiej. A ten wypad to w góry, prawda? Powiedz, że tak :]
Aaa no i jeszcze jedno!
porcja śmiechu na cały wieczór, dzięki :*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Cleopatra
Zasłużony weteran
Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Alex. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:09, 29 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
dobre ARIELKU...hahaha sama sie usmialam po pachy, ale... Szczerze mowiac to tzw. literowka... tak to jest, jak czlowiek pisze po nocach... Ale wtedy mi sie najlepiej pisze, chociaz jestem czasami padnieta.....
PS. Ale gdzie ten wypad to ci nie zdradze.... Nie teraz.....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cleopatra
Zasłużony weteran
Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Alex. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:43, 18 Cze 2006 Temat postu: |
|
|
Dzwiek telefonu i wtorujacy mu jednoczesnie budzik, brutalnie zburzyly panujaca jeszcze cisze nocna. Taki alarm przywrocilby do zycia umarlego, a co dopiero zyjacego czlowieka – przebieglo mi przez glowe. Automatycznie reka moja powedrowala w kierunku wrzeszczacego budzika, ktoremu rowno i dokladnie przylozylam w glowke ze natychmiast zamilkl. W tym momencie moj Schatz wyciagnal reke po sluchawke. Ledwie ja podniosl na ulamek sekundy zapanowala bloga cisza. „Co za ulga” – pomyslalam w duchu siadajac na lozku. Podciagnelam kolana pod brode, oparlam na nich moja biedna glowe. „Takiego wstrzasu akustycznego nie przezylam nawet na koncercie DJ Bobo czy Phil´a Collins´a........
- Obudzilas sie Habibi? – uslyszalam glos mojego Schatza, w ktorym slyszalam tak znana mi nutke, kiedy platal mi figla. W innej sytuacji bym go udusila – w doslownym znaczeniu tego slowa, ale w tym momencie nie bylam w stanie.
Spojrzalam w okno ale tam ciagle jeszcze panowaly egipskie ciemnosci.
- Ktora to jest wlasciwie godzina? – zapytalam.
W tym samym momencie zapalila sie lampka nocna i uslyszalam:
- Jak dla ciebie, Habibi to jest dokladnie piata trzy i dwadziescia piec sekund i..
- Przestan – jeknelam, jako ze po przebudzeniu jestem „nie do uzytku” i potrzebuje z reguly dzbanek dobrej mocnej kawy, zanim wskocze na normalne tory.
- Mam przestac? – draznil sie nadal ze mna – A kto ci poda twoja kawu.... – nagle zamilkl, bo ktos wlasnie zapukal do naszych drzwi.
- No widzisz.. twoja kawusia juz gotowa – powiedzial podnoszac sie z lozka i ruszyl do drzwi. Po chwili poczulam swiezutki aromat kawy rozplywajacy sie po calym pokoju. Z wielkimi oporami, ale wyturlalam sie wreszcie z lozka i poczlapalam do lazienki. Najpierw umylam zabki, potem prysznic, w koncu otulona w szlafrok powrocilam do pokoju.
Zanim jednak zasiadlam do swojej kawusi, wyszlam na balkon. Wszedzie panowala ciemnosc i bloga cisza. W zadnym z pokoi hotelowych nie palilo sie swiatlo. Wrocilam wiec do pokoju, nalalam sobie kawe i wyszlam z kubkiem na balkon. Tutaj usadowilam sie wygodnie na lezaku i w zupelnej ciszy moglam sie delektowac moim zyciodajnym plynem.
Kiedy dzbanek byl juz prawie pusty wrocilam do pokoju. Teraz moj umysl dzialal prawie na normalnych obrotach, wiec uznalam za sluszne zapytac, jak mam sie przyodziac na ta tajemnicza jak dotad dla mnie wyprawe.
- No to teraz badz uprzejmy i mi powiedz – zwrocilam sie do mojego Schatza, ktory wlasnie wyturlal sie z lazienki – w jakiz to stroj mam sie przyodziac, aby dobrze sie czuc na tej wyprawie w nieznane.
- Napewno teraz musisz ubrac dlugie spodnie i ciepla bluze, bo zanim wzejdzie slonce bedzie troche chlodno. Ale pozniej potrzebujesz czegos przewiewnego i lekkiego. Ale przede wszystkim musisz miec wygodne buty – adidasy beda chyba najlepsze bo bedziemy baaaardzo duzo chodzic i to w rozmaitym terenie.
- Czy to bedzie wyprawa na pustynie i w gory? – spytalam.
- Tak, choc nie tylko. Ale tego sie dowiesz juz w czasie wyprawy.
- Acha – powiedzialam bardziej do siebie niz do niego.
Otworzylam szafe i zaczelam przegladac moje rzeczy. Ostatecznie wybralam spodnie moro, bo maja bardzo duzo przeroznych kieszeni i kieszonek, T-Shirt , no i do tego bluze polarowa. Jest lekka a jednoczesnie cieplutka.
Do plecaka wrzucilam aparat i kamere – bo bez tego wogole sie nigdzie nie ruszam. Na glowe wcisnelam moja ulubiona plocienna czape z daszkiem, z ktora sie nigdy nie rozstaje i bylam gotowa do odlotu.
Przy recepcji ku mojemu milemu zdziwieniu czekalo juz sporo ludzi i byli to tylko i wylacznie Wlosi. Kierowca i przewodnik byli Egipcjanami, ale swietnie mowili po wlosku. Tylko ja jedna sierotka bylam Polka i musialam sie zdac na tlumaczenie mojego Schatza lub przewodnika (cale szczescie, ze wladal rowniez angielskim i niemieckim).
Sprawdzono liste obecnosci, podano nam paczki z prowiantem i ruszylismy przed hotel, gdzie juz na nas czekal autokar. Po niespelna pietnastu minutach wszyscy sie ulokowali w autokarze i ruszylismy w nieznana (no, przynajmniej dla mnie) wyprawe.
Po drodze parokrotnie zatrzymywalismy sie przy innych hotelach skad zabieralismy pojedyncze osoby.
Za oknem wciaz bylo jeszcze czarno wiec nie bylo mozliwosci na ogladanie tego, co sie za szyba rozciaga. Dopiero po ok. godzinnej jezdzie za oknem zaczal sie budzic dzien – jakze odmienny od tego, jaki znam na codzien.
Tylko na zaledwie pare minut zrobilo sie szaro, zanim promienie slonca nie przeslizgnely sie pomiedzy szczytami gorskimi, ktore ciagnely sie niekonczacym pasmem. Ledwo slonce wyplynelo zza gor w oka mgnieniu zrobilo sie jasno, a rozsylane wokol promienie sloneczne grzaly tak mocno, ze musialam sciagnac bluze. Zrobilo sie nagle tak goraco, ze kierowca natychmiast wlaczyl klimatyzacje.
Naciagnelam okulary sloneczne i z nosem nieomal przylepionym do szyby ogladalam przesuwajacy sie za szyba krajobraz.
Po obu stronach ciagnela sie wydawaloby sie niekonczaca sie pustynia, ktorej ziarnka piasku w promieniach slonecznych z daleka migotaly niczym malutkie diamenty. Widok ten zapieral mi poprostu dech w piersiach. Nigdy bym nie pomyslala, ze pustynia moze miec taki niesamowity widok.
W miare pokonywania kilometrow malujace sie szczyty gorskie na horyzoncie zaczely sie do nas coraz bardziej przyblizac. Po jakims czasie ciemne barwy gorskie zaczely nabierac zywszych barw. Kiedy w koncu autokar nasz zaczal mknac pomiedzy nimi, nie moglam sie nadziwic nie tylko barwie, ale i ksztaltom gor.
Okazalo sie, ze sa to gory uksztaltowane przewaznie z czerwono-rudawego piaskowca, ktory momentami zmienial sie w ciemny braz czy tez pomaranczowo-zolty koloryt. A do tego te niesamowite ksztalty.... Najpierw zaczelam robic fotki ale szybko sie zorientowalam, ze duzo trace z tego widoku. Siegnelam po kamere. Teraz moglam utrwalac bez zadnego uszczerbku ten niepowtarzalny spektakl odgrywajacy sie na moich oczach.
Najbardziej zaskoczyl mnie widok samotnej kobiety idacej po bezludnej pustyni. Oprocz poteznych gor i pustyni jak okiem moglam siegnac, nie bylo tu nic, kompletnie nic. Zaskoczona spytalam mojego Schatza:
- Co na takim odludzi robi idaca tam samotnie kobieta?
- To beduinka. Dla nich to normalne. Mieszkaja gdzies tam pomiedzy skalami. Napewno idzie albo do znajomych, albo do siebie.
- I nie boi sie tak samej isc po pustyni miedzy tymi skalami?
- Alez Habibi, to nie Europa. Wsrod beduinow nie ma napadow, gwaltow czy tez morderstw. To sa ludzie natury. Zyja tutaj prymitywnie, ale bezpiecznie.
Nagle autokar sie zatrzymal, a pilot tej wycieczki poinformowal, ze mamy 20 minut przerwy. Kto chce moze sobie rozprostowac nogi i pobiegac po pustyni, a kto nie ma na to ochoty, moze pozostac w autokarze.
Ja zdecydowanie bylam za rozprostowaniem nog bo chociaz autokar byl bardzo wygodny, to jednak po trzech godzinach siedzenia, mialam dosc.
- Idziesz? – zapytalam chociaz wiedzialam, ze bedzie za.
- Oczywiscie – odpowiedzial zdziwionym tonem. – Chyba nie sadzisz, ze bede dalej tu siedzial. Ale naciagnij swoja czape, bo tutaj na pustyni slonce jest o wiele silniejsze jak w miejscach zabudowanych. I nie zapomnij wody – pouczal. Jak tylko wysiadziesz zaraz bedziesz wiedziala, dlaczego.
No to wzielam moj plecak do ktorego wcisnelam duza butle z woda mineralna, naciagnelam moja mycke i ruszylam ku wyjsciu.
Rzeczywiscie, ledwie wytknelam nos zza drzwi klimatyzowanego autokaru, jak ziejacy ogniem smok, buchnel we mnie niesamowity skwar pustyni. Dopiero w tym momencie pojelam opisy ludzi ktorzy znalezli sie na pustyni w objeciach slonca. Malowane dotychczas przeze mnie wyobrazenie goraca pustyni nie mialo najmniejszego zblizenia z tym, co doswiadczalam w tym momencie. Teraz moglam sobie w calej pelni wyobrazic ludzi ktorzy znalezli sie na pustyni w ciagu dnia i zabraklo im wody.
Ukucnelam i ostroznie dotknelam reka piachu i natychmiast ja cofnelam. Byl tak goracy jak rozgrzany piekarnik. „Dobrze, ze nie sciagnelam adidasow” – przemknela mi jak blyskawica mysl przez glowe. Ladnie bym sie urzadzila. Z pewnoscia miala bym bable na stopach jak balony.
- Cooo???, Goracy piaseczek? – zazartowal stojacy obok mnie moj Schatz.
Spojrzalam na niego i dostrzeglam w jego oczach rozbawienie.
- Ano goracy i to jak piekielny kociol – odpowiedzialam. – Szczerze mowiac to nigdy bym nie pomyslala, ze ten piach pustynny moze byc az tak goracy.
- No to teraz wiesz i zapamietaj sobie na cale zycie. Nigdy nie wybieraj sie na pustynie bez odpowiedniego zapasu wody jak i odpowiedniego ubrania.
Ruszylismy powolnym krokiem na maly spacerek po pustyni. Ale jak sie okazalo bardzo krotki spacerek. Lejacy sie zar z gory i buchajace cieplo od piasku nie pozwalalo na dluzszy spacerek. Rozejrzalam sie wokol i stwierdzilam, ze oprocz nas tylko dwie osoby przebywaly poza autokarem. Wszyscy inni ktorzy mieli taki zamiar ledwo zrobili pare krokow – zawrocili. Tylko my i jeszcze jedna para mlodych Wlochow odwazylismy sie na maly, chociaz parominutowy spacerek.
Ledwie wsiedlismy do autokaru owial nas przyjemny chlod. Nie ma to jak dobra klimatyzacja w tym kraju!
I znow autokar przecinal rozgrzane powietrze swoim pedem, a ja ponownie uruchomilam moja kamere.
Po paru minutach jazdy nagle pojawil sie idacy samotnie osiolek, potem od czasu do czasu pojawialy sie pojedyncze chaty beduinow, ale samych ludzi nie moglam nigdzie dojrzec. Moj Schatz mi wyjasnil, ze o tej porze dnia rzadko mozna kogos spotkac w takich okolicach jak ta. Jest zbyt goraco. Nawet tacy ludzie jak beduini nie opuszczaja swoich chat, jezeli nie ma takiej konicznosci. Dopiero po zachodzie slonca ozywa tutaj zycie.
Nagle przed moimi oczami ukazalo sie wiecej zbudowanych z cegly prostych budynkow, na dachu ktorych (ku mojemu niesamowitemu zdumieniu), zainstalowane byly okolo poltora metrowe miski satelitarne.
- Skad oni maja tutaj satelite? – zapytalam mojego Schatza.
- A co ty myslalas, ze beduini nie maja dostepu do cywilizacji? – uslyszalam zabarwiona usmiechem odpowiedz.
- Myslalam, ze beduini zyja swoim zyciem i z daleka od darow postepu technicznego – odpowiedzialam zgodnie z moim wyobrazeniem.
- No to teraz sie przekonalas, ze tak nie jest. Nawet na takich pustkowiach oddalonych setki kilometrow od najblizszej miescowosci, ludzie tez maja dostep do swiata.
Teraz sie przekonalam, ze nawet w takich miejscowosciach gdzie diabel mowi dobranoc mozliwy jest dostep do swiata za pomoca satelity.
- Ciekawe czy maja tez komputery? – zapytalam glosno samej siebie.
- Mozesz byc pewna, ze maja – uslyszalam odpowiedz. – Musisz bowiem wiedziec, ze jesli chodzi o technike, to Egipcjanie maja na tym punkcie bzika. Jak bedziemy w Cairo to sie o tym przekonasz.
- A polaczenie internetowe maja za pomoca miski satelitarnej, tak? – zazartowalam.
- Moze nie za pomoca miski, ale widelca – odpowiadal mi na ta sama nute. – Nie wiem czy zwrocilas uwage, ale przy slupach elektrycznych dynda sobie rowniez kabel telefoniczny. Skoro maja podlaczony telefon to i moga miec polaczenie internetowe.
Szczerze mowiac to nie zwracalam uwagi na slupy elektryczne. Owszem zauwazylam, ze niektore z nich sa pochylone, dziwnie przekrzywione, ale jakie umocowano na nich kable, nie uwazalam to za istotne. W koncu druty jak druty – wszedzie jednakowe. Ale po tej uwadze zaczelam sie przygladac im i rzeczywiscie, dostrzeglam ponizej elektrycznego drutu kabel telefoniczny.
Tych pare zabudowan szybko zniknelo mi z oczu i znow rozciagal sie znajomy mi juz widok: gory i pustynia.
Poczulam nagle glod wiec wykorzystujac to, ze nic nowego sie nie dzieje w zakresie mojego wzroku, postanowilam sie posilic.
- Zglodnialam i mam zamiar cos wrzucic do mojego zoladka. A ty?
- A jak myslisz? Jestem glodny jak brunatny mis i jesli zaraz nie dasz mi czegos do zjedzenia, to ciebie skonsumuje – zakomunikowal mi bardzo powaznym glosem.
- To czemu sobie nie wezmiesz? Przeciez wiesz gdzie jest nasz prowiant.
- Wiesz doskonale, ze nie lubie jesc sam i czekalem na czekalem cierpliwie na ciebie. Wiem, ze dla ciebie wszystko co tutaj widzisz jest nowe i nie chce ci tej frajdy odbierac. Przez cala droge jak dotad ciagle robisz fotki albo puszczasz w ruch kamere niczym reporterka. Szczerze powiedziawszy to nie przypuszczalem, ze az tak cie ta wycieczka zafascynuje. Obserwuje tutaj innych i nikt tak nie fotografuje i nie jedzie z kamera jak ty.
- Bo widocznie dla nich to zadna atrakcja. Wogole sie dziwie po co oni udali sie na ten wypad – skwitowalam, jednoczesnie siegajac po torbe z naszym prowiantem.
Zaczelam przegladac nasze zasoby zywnosciowe ktore otrzymalismy z kuchni hotelowej. Bylam mile zaskoczona, ze bylo tego tak duzo i naprawde dobrego jedzenia. Zaopatrzono nas w kanapki z dobra wedlina, z rozmaitymi serkami, bylo tez ciasto, slodycze, napoje, owoce i tzw. zimny obiadowy posilek. Z pewnoscia nikt nie mogl narzekac ani na ilosc ani na jakosc. Nawet dla glodomorow taka "porcja" jedzenia byla duzo ponad normalnie przyjete kanony.
Kiedy skonczylismy nasze sniadanko dotarlismy do troszeczke wiekszej niz poprzednio beduinskiej osady.
Autokar zatrzymal sie tutaj na placu, ktory tutaj stanowil centrum tej osady. Bylo tutaj tez pare sklepow, przed ktorymi wylozone byly jak to tutaj w zwyczaju towary. Kiedy naszym wspolpodrozujacym rzucily sie te kolorowe kramy w oczy, nagle powstal zgielk niczym na jarmarku. Zaczeli sie przekrzykiwac nawzajem probujac otzymac odpowiedz. Ale jak mozna w takim zgielku wylapac choc jedno zdanie w calosci? Az mi sie zal zrobilo tego mlodego pilota wycieczki. Zabralo mu to dluzsza chwile zanim udalo mu sie przez mikrofon przywolac tych ludzi do porzadku. Kiedy w koncu zapanowala w miare cisza, pilot podal:
- Macie panstwo do dyspozycji tutaj pol godziny, czyli.....
Wiekszosc juz nie sluchala co chce jeszcze powiedziec, bo cenny czas uciekal. Rzucili sie ku otwierajacym sie drzwiom popychajac sie i wpadajac na siebie nawzajem. Patrzylam na nich z rozbawieniem. "Niby dorosli ludzie a zachowuja sie jak dzieci" - przemknelo mi przez glowe.
- A ty nie idziesz? - uslyszalam zdziwiony glos mojego Schatza.
- Owszem, ide. Ale odczekam chwile, az ci bardzo potrzebujacy wydac pieniadze wytocza sie z autobusu. Po co mam byc popychana czy tez poszturchiwana?
- Masz racje, odczekajmy - zgodzil sie ze mna moj Schatz.
cdn......
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cleopatra
Zasłużony weteran
Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Alex. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:11, 16 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Ciagle siedzac na swoim miejscu spogladalam przez okno na ta wrzeszczaca grupke ludzi. Stwierdzilam, ze ta krzyczaca grupe stanowily niestety, ale same kobiety. Mezczyzni probowali tylko bezskutecznie je uciszyc. Tym, ktorym sie to wogole udalo, byl to tylko chwilowy „sukces”. Widac wloski temperament bierze gore ponad wszystko.
- A panstwo nie ida? – nagle uslyszalam glos pilota, ktory podszedl do nas.
- Owszem idziemy, ale... Wolimy troche odczekac, az sie wszyscy troszeczke oddala. Troszeczke sa za glosni – odpowiedzialam z usmiechem.
- A to fakt – potwierdzil z usmiechem ktory ukazal w calej pelni jego bielutenkie zabki. Kontrast ten byl dosc pokazny jako ze jego karnacja skory byla dosc ciemna. Mezczyzni zaczeli wymieniac zdania po arabsku, wiec skierowalam swoj wzrok w strone oddalajacych sie wlochow. Kiedy stwierdzilam, ze sa juz dostatecznie daleko, taktownie przeprosilam panow oznajmiajac, ze mozemy juz isc.
Ruszylismy ku wyjsciu. W drodze do tych kolorowych kramow moj Schatz poinformowal mni, ze tak naprawde to mamy 45 minut. Pilot specjalnie skraca ten czas poniewaz z doswiadczenia wie, ze ludzie nigdy nie trzymaja sie tych regol i sie spozniaja. Powiesz im piec minut – przyjda po dziesieciu. Ale to tylko dla naszej wiadomosci.
Oczywiscie udalismy sie na koniec tej uliczki i zaczelismy od konca, gdzie jeszcze ta rozkrzyczana grupka nie dotarla. W spokoju ogladalam wystawione towary i ceny byly znacznie nizsze od tych, w Sharm-El-Sheikh. Przeszlismy znaczna czesc tej „handlowej” uliczki, kiedy w oko wpadly mi duze jedwabne chusty, oczywiscie z motywami starozytnego Egiptu.
- Co jak co, ale przynajmniej jedna z tych chust musze sobie kupic – oznajmilam dzielnie kroczacemu przy moim boku mojemu Schatzowi.
- Alez oczywiscie – przytaknal mi natychmiast. – Habibi, ktora ci sie podoba?
- Poczekaj chwile, najpierw musze zobaczyc co tutaj wogole maja - odpowiedzialam.
Najpierw ogladalam te chusty wywieszone na zewnatrz. Byly przerozne motywy i rozmaite wielkosci. Stanelam przed trudnym wyborem. Sczerze mowiac prawie wszystkie byly piekne. Do tego sprzedajacy zaprosil nas do wnetrza sklepu i zaczal wyciagac coraz to nowe nie tylko motywy, ale i rozmiarowo. Po chwili dostalam tzw. oczoplasu i juz wogole nie potrafilam dokonac wyboru, ktora jest ta naj. Zaczelam wiec sortowac je kolorystycznie, tzn. na te kolory, ktore sa praktyczne. I w tym przypadku okazalo sie, ze tez jest ich zbyt wiele.
- Na ktore sie zdecydowalas? – uslyszalam glos mojego Schatza w ktorym wyczuwalne bylo rozbawienie.
- Problem w tym, ze jak widzisz trudno mi dokonac wyboru. Poprostu jest ich za duzo i wszystkie sa tak oryginalne, ze trudno podjac w tempie decyzje – odpowiedzialam.
- Wiedzialem, ze tak bedzie. Z kobietami tak to juz jest – powiedzial ni to do mnie, ni to do sprzedajacego, do ktorego sie wlasnie odwrocil i znowu wdal sie z nim w pogawedke w ojczystym jezyku. Przez chwile obserwowalam ich po czym zapytalam: - O czym to tak rozprawiacie?
- Wlasnie powiedzialem mu, ze jestes pierwszy raz w Egipcie i dla ciebie jest wszystko zupelnie nowe, egzotyczne.
- Acha – powiedzialam i zaraz zapalila sie w mojej glowie lampka ostrzegawcza. Nie namyslajac sie wiele wypalilam:
- Wiesz co zaraz dokonam szybkiego wyboru - jednoczesnie wciskajac mu w dlon caly pek chust.
- Czy to znaczy, ze bierzesz je wszystkie?
- Badz tak uprzejmy i potrzymaj je, ok?
- A mam inny wybor?
-- No, raczej nie – rzucilam krotka odpowiedz i zwrocilam sie do sprzedawcy.
- Ile kosztuje jedna sztuka?
Przez chwile przygladal mi sie, a ja odnioslam takie wrazenie, ze on poprostu mnie testuje, ilez to moze ode mnie wyludzic. Bo to, ze Egipcjanie slyna z talentu kupieckiego nie podlega watpliwosci i ja to wiem. Wiem tez, ze nie nalezy im okazywac tego, ze dany towar nam sie podoba. Jest to dla nich sygnal, ze moga windowac cene do gory. Ale ze ja tez nie jestem w ciemie bita, postanowilam zastosowac ich wlasna taktyke. On trzymal sie swojej – a ja swojej, przy czym swojego zamiaru nie zdradzilam nawet mojemu Schatzowi. Chcialam mu rowniez pokazac, ze jako Europejka tez znam sie na kunszcie handlu. Bylo nie bylo nie tylko jest to jeden z moich zawodow, ale rowniez pare lat przepracowalam w handlu. Fakt, nie w takiej formie ale.... handel zawsze pozostaje handlem. Do tego znajomosc historii, ogladanie reportazy czy czytanie robia swoje.
- Dwadziescia funtow – uslyszalam odpowiedz.
Instynktownie wyczuwalam, ze moj Schatz bawi sie cala ta sytuacja, ale jednoczesnie trzyma reke na pulsie, gotowy w kazdej chwili wkroczyc do akcji.
- No to teraz patrz co zrobie – zwrocilam sie do mojego Schatza.
- Wyciagnij w moja strone reke z chustami – polecilam i po chwili cala wiazka chust wyladowala przed moim nosem. Tymczasem ja zamknelam oczy i na slepo wyjelam z jego dloni dwie sztuki po czym otworzylam oczy.
- A teraz poloz te wszystkie chusty ktore masz obok tych dwoch na ladzie – poprosilam z usmiechem i siegnelam do plecaka po portfel. Katem oka widzialam jak moj Schatz obserwuje mnie z zaciekawieniem i oczekiwaniem na to, co teraz nastapi. Jednoczesnie dostrzeglam blysk triumfu w oczach sprzedawcy ktory uwazal, ze udalo mu sie dzisiaj dokonac kokosowego biznesu.
Tymczasem ja wzielam z lady te dwie losowo wybrane chusty i wyjawszy z portfela dwadziesciai funtow, wreczylam je sprzedawcy. Ten spojrzal na mnie tak, jak bym nagle wyrosla przed nim z pod ziemi.
- Biore te dwie sztuki – powiedzialam jednoczesnie milusinsko sie do niego usmiechajac – i one sa tyle warte.
- Ale... – szok sprzedajacego byl tak oczywisty, ze omal nie wybuchnelam gromkim smiechem. Sila woli sie jednak powstrzymalam, bo poprostu nie wypadalo. Aby sytuacja byla jasna zwrocilam sie do wciaz oniemialego sprzedawcy:
- Albo bierze pan te trzydziesci funtow, albo nie kupuje – powiedzialam stanowczym tonem jednoczesnie kladac te chusty na ladzie i biorac pieniadze z powrotem, gotowa do odejscia. Bylam juz odwrocona do niego plecami kiedy uslyszalam.
- Ale to troche za malo – dobiegl do mnie glos sprzedawcy.
- Pan chyba zartuje – odpowiedzialam takim tonem, jakbym doskonale znala cene lezacego przede mna towaru.
- No dobrze – powiedzial sprzedawca widzac, ze ze mna nie ubije interesu. Albo sie zgodzi na moje warunki platnosci, albo nie zarobi wogole. W koncu stanelo na tym, ze przyjal oferowana przeze mnie cene, a ja po chwili ruszylam dalej wraz ze swoim nowym nabytkiem pozostawiajac mojego Schatza ze sprzedawca, ktorzy o czyms zywo znowu rozprawiali.
Tymczasem szlam powolnym krokiem wzdluz tej handlowej uliczki kierujac sie w stone autobusu. Sprzedawcy jak zwykle na widok ewentualnego nabywcy ktory ukazywal im sie na horyzoncie natychmiast wychodzili przed swoj kram i milusinsko zapraszali do wnetrza. Ja jednak odmawialam i co chwile ogladalam sie za siebie, czy idzie moj Schatz.
Po uplywie paru minut w koncu go dostrzeglam. Kiedy w koncu dotarl do mnie powiedzial:
- Ale dalas popis swoich mozliwosci handlowych.
- A ty – nie mowiac juz o tym biedaku myslales, ze dam sie tak naiwnie nabic w butelke, tak???
- Szczerze mowiac to nie wiedzialem co zrobisz. Kiedy wreczylas mi ten pek chust do reki myslalem, ze chcesz je kupic wszystkie. Dopiero kiedy wyciagnelas te dwie sztuki przelecialo mi przez glowe, ze ty cos knujesz, ale co – tego nie wiedzialem.
- Wiem, widzialam to po twojej minie.
- Poczatkowo ten biedak byl tak zaskoczony, ze nie wiedzial co ma powiedziec. Dopiero jak ty zniknelas z pola widzenia wrocila mu mowa. Probowal ode mnie wyludzic brakujaca kwote.
- I co, dales mu? – bylam bardzo ciekawa.
- Chyba zartujesz – w glosie jego uslyszalam nutke oburzenia. – Gdyby to byl chrzescijanin to by dostal nawet wiecej, ale muzulmanin ode mnie nie dostanie nic wiecej od tego, co mu sie nalezy.
- Ale to tez czlowiek – powiedzialam niby do siebie niby do niego.
- Owszem tez czlowiek – potwierdzil – ale za to co robia nam chrzescijanom dzien w dzien ode mnie nie dostana nic.
Po barwie tonu jego glosu uznalam za stosowne ta dyskusje zakonczyc. To nie bylo ani miejsce ani czas na takie dyskusje. „ Kiedys wrocimy jeszcze do tego” – pomyslalam w duchu.
- Ale umiem ubijac interesy, co? – spytalam zatrzymujac sie nagle przed nim jednoczesnie zmuszajac go do zatrzymania sie i spojrzenia mi prosto w twarz.
- Umiesz – przyznal mi i twarz jego nagle sie rozjasnila, a po chwili zawadiacki usmiech pojawil sie na jego twarzy. Jak dotad zawsze mi sie udaje rozgonic nadchodzace ciemne chmury na jego czole.
- I wiesz co Habibi, jestem pelen podziwu dla twoich umiejetnosci kupieckich. Swietnie to z nim rozegralas. Moze kupie ci taki sklepik w Cairo albo w twojej ukochanej Alexandrii i bedziesz sprzedawala. Nadajesz sie do tego.
- Nabijasz sie ze mnie? – spytalam marszczac zlowrogo brwi.
- Jaaaa? Jakze bym smial Habibi – przekamarzal sie ze mna, a w oczach jego tanczyly iskierki rozbawienia.
- Masz ochote na mango? – spytal jednoczesnie spogladajac na zegarek. – Mamy jeszcze sporo czasu.
- Na swiezy zimny soczek z mango zawsze mam apetyt – powiedzialam. – A jest tu w poblizu cos co przeypomina pijalnie sokow? – spytalam, rozgladajac sie dookola. Przed moimi oczami mialam jeden kolorowy obraz z ktorego trudno bylo wylonic cos, co by wygladalo na poszukiwany przeze mnie objekt.
- Gdybys nauczyla sie czytac po arabsku to bys to tutaj przeczytala – uslyszalam odpowiedz i jednoczesnie biorac mnie za reke pociagnal mnie w kierunku dziwacznego pomieszczenia. Z zewnatrz to wygladalo jak jakas chatka puchatka zbita z desek pokrytymi kolorowymi i mocno wyblaklymi od slonca plachtami materialu. Zanim przekroczylam prog mialam mieszane uczucia. Ale zanim zdazylam cos powiedziec bylismy juz w srodku i tu – mile zaskoczenie. Sciany byly wylozone jasnymi kafelkami, staly stoliki, wygodne fotele, powietrze bylo przyjemnie chlodne od klimatyzacji.
Nim sie zdazylam rozejrzec przed nami stal juz wlasciciel, mlody chlopak (moze dwadziescia, dwadziescia dwa lata). Usmiechal sie do nas (a moze tylko do mnie..?), przyjaznie, ukazujac swoje piekne biale zabki, ktore dosc mocno kontrastowaly z jego ciemna skora. Ubrany byl w tradycyjna galobeje, a na glowie mial europejska czapeczke. Fajny kontrast.
- Hallo – zwrocil sie do nas. – Co podac? – zapytal uprzejmie i ciagle sie usmiechajac czekal na odpowiedz. Tymczasem moj Schatz rozgladal sie dookola taksujacym wzrokiem, po czym zapytal:
- Masz swieze soki?
- Naturalnie, tylko swieze – powiedzial ciagle sie usmiechajac i wskazal stojace w oszklonych chlodziarkach tace. Na nich byly poukladane w piramidy przerozne owoce: pomarancze, mango, kiwi, banany i wiele innych, ktorych osobiscie nie znalam. Widzialam je pierwszy raz na oczy. Na ladzie stala duza maszyna w ktorej wyciskano soki.
- Acha – uslyszalam zadowolony glos mojego Schatza. – A masz tez trzcine cukrowa? – zapytal.
- Mam – odpowiedzial sprzedawca ciagle sie usmiechajac i wskazal mu stojace w rogu trzciny.
- To ja wezme sok z trzciny cukrowej a ty – zwrocil sie do mnie. – Mango czy cos innego tym razem?
- Mango – odpowiedzialam zdecydowanie. Na probowanie owocow ktorych nie znalam nie odwazylabym sie bedac w drodze. Nie mam pojecia jak zareagowal by moj zoladek.
Po chwili sprzedawca zaczal wrzucac do prasy mango. Kiedy moja szklanka byla pelna, owinal ja w biala serwetke i mi podal. Ku mojemu radosci szklanka z sokiem byla zimna. Nastepnie wzial dluga tyke trzciny i wsadzil do stojacej obok maszyny i zaczal krecic korba. Z drugiej strony zaczal plynac plyn do dzbanka. Kiedy nalecialo go wystarczajaco duzo, wlal do szklanki i ona wyladowala wkrotce w dloniach Schatza. Zanim ja zdazylam upic z mojej szklanki niewielka ilosc soku, jego byla juz pusta i poprosil o nastepna.
- Smakuje super – powiedzial do mnie.- Chcesz sprobowac?
- Nie, nie. Mam swoje mango.
Tego by brakowalo abym robila mieszanke w moim zoladku. Jeszcze sie dobrze nie zaklimatyzowalam, nie przyzwyczailam do tej orientalnej kuchni a on juz chce robic na mnie eksperymenty – pomyslalam sobie w duchu.
Gdy ja bylam gotowa z moim soczkiem, moj Schatz zdazyl oproznic trzy szklaneczki.
Kiedy uregulowalismy naleznosc ruszylismy w strone autokaru. Moj zoladek byl pelny, a dzieki chlodnemu soczkowi lejacy sie skwar nie byl az tak nieznosny.
Cdn. nastapi
****************************************************************************************
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jasna
Profesor Doktor Habilitowany
Dołączył: 15 Sie 2005
Posty: 2443
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: interesuje mnie: DO Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:24, 16 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Yes! Yes, yes, yes!
[to przed przeczytaniem, na widok ]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cleopatra
Zasłużony weteran
Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Alex. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:56, 16 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Nareszcie znalazlam troche czasu aby zajrzec do moich "egipskich wspomnien" i dalej - chociaz troszke - napisac.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
milivanili
Dzidziuś
Dołączył: 10 Lip 2012
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Nibylandii Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 10:01, 10 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Kocham Egipt! Po raz pierwszy udało mi się odwiedzić kraj faraonów w tamtym roku i w kocu spełniłam swoje marzenie z dzieciństwa od zawsze chciałam obejrzeć wszystki stare świątynie, piramidy, pustynie, Kair... <3 planuję wybrac się tam i w tym roku, o ile fundusze pozwolą :0 w tamtym roku byłam na wycieczce objazdowej, z rejsem po Nilu i byłam zachwycona! Ktoś mi kiedys powiedział, że jeśli pojadę do Egiptu już nigdzue więcej nie będę chciała jeździć, bo ten kraj tak mnie zauroczy i chyba mieli rację marzyła mi się Grecja, Włochy, kolebki cywilizacji, a teraz? Marzzę tylko o Egipcie nie ułatwiaja mi tego też zdjęcia jakie porobiliśmy z narzeczonym, specjalnie wybraliśmy się na kurs fotografii do ap edukacji, gdzieś na gruperze znaleźlismy taniej fotografię plenerową, kupilismy nowy aparat, lustrzankę, a później cykaliśmy zdjęć na potęgę teraz jak je oglądam to aż chce mi się tam znowu pojechać. Piękny kraj!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
henryk.wa
Przedszkolak
Dołączył: 08 Sty 2015
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 23:25, 08 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Niewiarygodne. Słuchajcie jestem tu na tym forum od paru chwil i wiecie co?
chyba zacznę pisać powolutku, powoluteńku
krok po kroczku
moja pierwszą
całkiem amatorską. ale porywającą zapewne
książkę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mateuszl
Noworodek
Dołączył: 11 Lis 2015
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lądek-Zdrój Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 21:11, 11 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
kto nie byl w egipcie niech zaluje bo teraz strach leciec
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vefkritos
Noworodek
Dołączył: 12 Maj 2016
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 7:39, 12 Maj 2016 Temat postu: |
|
|
nice świetnie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
soddyks
Noworodek
Dołączył: 17 Maj 2016
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 9:06, 17 Maj 2016 Temat postu: |
|
|
Teraz to już do Egiptu niebardzo...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
deverl
Noworodek
Dołączył: 15 Cze 2016
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 7:11, 15 Cze 2016 Temat postu: |
|
|
Teraz Egipt ze względów bezpieczeństwa raczej odpada...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
blaszka
Dzidziuś
Dołączył: 04 Sie 2016
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 11:20, 08 Sie 2016 Temat postu: |
|
|
Wszyscy się boją. Ja tam jednak chyba polecę. Bardzo chciałabym zobaczyć piramidy!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
jurecki
Noworodek
Dołączył: 23 Lis 2016
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 10:55, 23 Lis 2016 Temat postu: |
|
|
moze nie jest tam tak zle i mozna sie bezpiecznie tam wybrac? ktos byl ostatnio??
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cleopatra
Zasłużony weteran
Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Alex. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 18:29, 02 Sie 2019 Temat postu: |
|
|
deverl napisał: | Teraz Egipt ze względów bezpieczeństwa raczej odpada... |
Moi drodzy Wbrew temu, co piszą w śmieciowych gazetach i trąbią w ściekowej telewizji EGIPT NIE BYŁ, NIE JEST NIEBEZPIECZNY, co osobiście gwarantuję. Latam tam kilkakrotnie w roku i przemierzam Egipt od Alexandrii do Asuanu i NIGDY NIC NIEPRZYJEMNEGO MNIE NIE SPOTKAŁO! To PROPAGANDA POLITYCZNA !!!!
I wierzcie mi, czuję się w EGIPCIE BARDZIEJ BEZPIECZNA JAK W NIEMCZECH po 2014 roku, kiedy to miliony tzw "uchodźców" zalewa naszą Europę.
Jednak kto sie boi własnego cienia, to niech lepiej zostanie w domu
Cieplutko pozdr. i życzę miłego dnia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Forum Wszystko o wszystkim i jeszcze więcej Strona Główna
-> Ciekawe miejsca Idź do strony Poprzedni 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
|
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
|
Strona 7 z 7 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
|