|
Wszystko o wszystkim i jeszcze więcej Nigdy nie bój się próbować czegoś nowego! Amatorzy zbudowali arkę, a profesjonaliści Titanica!
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Matrix
Wykładowca UJ
Dołączył: 14 Sie 2005
Posty: 1248
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 22:01, 21 Sie 2005 Temat postu: |
|
|
Posty sa dłuższe niż średnie, ale dlaczego to ma być problem? Ja czytam je z przyjemnmością. Są napisane ładnym, żywym językiem, traktują o ciekawych sprawach.
Nikogo nie przynudzasz Cleopatro. Jeżeli ktoś nie chce czytać, to wystarczy, że nie zajrzy do wątku, i po kłopocie. Kto chce czytać tego nie przestraszy długość tekstu. Ludzie sobie poradzą, choćby poprzez wspomniany wydruk.
Wydaje mi się, że Lordaeron sam nie był pewien, czy to miała być uwaga czy pochwała... choć z kontekstu to chyba jednak to drugie
Pisz proszę...
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
czarnooka
Profesor Doktor Habilitowany
Dołączył: 05 Sie 2005
Posty: 2589
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szczecin
|
Wysłany: Nie 22:02, 21 Sie 2005 Temat postu: |
|
|
cleo ani mi sie waz.. ja czytam i wciaga.. i opisuje jakies jedna histiire zdarzenie ze trzyma sie kupy.... nie mieniaj:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dawid
Administrator
Dołączył: 09 Lip 2005
Posty: 7256
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zaleszany Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 7:15, 22 Sie 2005 Temat postu: |
|
|
NIe skracaj, a wydłuż! Będzie więcej czytania:) Nie przejmuj się tym co mówią inni i rób tak jak ty uważasz, moje zdanie znasz, piszesz ciekawie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lordaeron
Administrator
Dołączył: 23 Lip 2005
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 12:09, 22 Sie 2005 Temat postu: |
|
|
Cleo weź sie uspokój i nie skracaj !! Gdy napisałem o tej nagrodzie wcale mi nie chodziło o to żebyś skracała swoje teksty. Możesz pisać jeszcze dłuższe Troche źle sie wtedy wyraziłem, ale chodziło mi o to, że bardzo mi sie podobały twoje publikacje i w ogóle, tyle, że chyba zmęczony byłem już i tak jakoś koślawo wyszło.
Sorki, że tak troche cie zbeształem Matrix ale, ja już byłem zmęczony, tu noc, sieć mi sie muli, a ty wyskoczyłeś mi z poradami w tym temacie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Matrix
Wykładowca UJ
Dołączył: 14 Sie 2005
Posty: 1248
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 12:19, 22 Sie 2005 Temat postu: |
|
|
Już dobrze Lordaeron
Ja też będę się pilnował
Już?
Pozdrawiam. Czuje, że nadchodzi dobry czas.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cleopatra
Zasłużony weteran
Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Alex. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:13, 22 Sie 2005 Temat postu: EGIPTOMANIA |
|
|
Witajcie
ciesze sie, naprawde bardzo sie ciesze, ze wszystko sie wyjasnilo.
Ja moge dalej pisac tak, jak pisalam, ( hahahaha - juz przygotowalam okrojony totalnie watek. Jednak widze, ze nie dana jest mi tu latwizna i musze uczciwie zapracowac na "kieliszek chleba" - A JESTEM TOTALNA ABSTYNENTKA!!!)
MATRIX przyjal przeprosiny i nie zywi urazy (BRAWO ZA PRZYKLADNA POSTAWE DLA OBU PANOW).
Zycze wszystkim milego wieczoru i owocnej wspolpracy dla dobra nas wszystkich
****
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cleopatra
Zasłużony weteran
Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Alex. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 1:05, 29 Sie 2005 Temat postu: EGIPTOMANIA |
|
|
Delektujac sie tym boskim nektarem ktorym byla moja kawa, obserwowalam jak zwolna slonce zmienialo swa barwe, chylac sie ku zachodowi. Poczatkowo jasna wrecz oslepiajaca zlota kula jakby matowiala, wolno przybierajac bardziej intensywny zolty kolor. Zmiana ta dokonywala sie tak leniwie a zarazem tak majestatycznie, jakby odbywal sie tu obrzaden na oltarzu przeistoczenia. W miare uplywu czasu tarcza slonca przybierala coraz bardziej intensywniejszy pomaranczowy kolor, by w koncu zaplonac intensywna czerwono-purpurowa czerwienia, zatrzymujac sie pomiedzy szczytami dwoch gor. Widok ten byl tak fantastyczny, ze nawet nie wiem kiedy odstawilam filizanke chwycilam za kamere i krecilam ten w koncu tak oczywisty, ale jakze w tym momencie spektakularny proces zachodu slonca.
Widok ten wywolal we mnie roznorodne uczucia: piekno, fascynacje, zachwyt i groze. Kiedy nagle slonce urwalo sie z niewidocznej dla mojego oka liny ktora je tam trzymala, przez moment jeszcze nieruchomo stalo, jakby sie zastanawiajac „co dalej”, po czym runelo w dol.
Gdybym tego faktu nie utrwalila na video, ciezko byloby mi w to samej potem uwierzyc. To bylo cos niesamowitego, niepowtarzalnego – przynajmniej niemozliwe do obejrzenia w Europie.
Tymczasem slonce spadalo, ciagle spadalo w dol w przeogromna przepasc,rzucajac ostatnie swe czerwono-pomaranczowe promienie. Te szybko gasly, zalewajac ciemnoscia skaliste stoki, ktore lotem pedzacej komety przemienily je w obraz grozy. Na ciemno, prawie atramentowo-czarnym tle nieba rysujace sie czarne szczyty gor sialy groze tak wyczuwalna, ze az sie wzdrygnelam. Takiej gamy sprzecznych uczuc dawno nie bylam uczestniczka.
Caly ten „spektakl” odbyl sie zaledwie w przeciagu 25-ciu minut. Zaczelam pospiesznie zbierac rzeczy i ruszylam do hotelu.
Kiedy nareszcie dotarlam do swojego pokoju, natychmiast udalam sie do lazienki. Moje wlosy byly zupelnie sztywne z morskiej wody, a skore pokrywala biala warstwa soli, ktora w dotyku byla nieprzyjemna. Nie wiem co mnie nagle kopnelo ale unioslam reke do ust i ja oblizalam. Poczulam sol na jezyku i nagle parsklam smiechem do swojego odbicia w lustrze, przy ktorym wlasnie stalam.
- Ale jestem durna – powiedzialam sama do siebie – przeciez to oczywiste, ze woda w morzu jest slona. Widzialas kiedys slodka wode w morzu.... - bo ja nie”.
Kiedy swieza i pachnaca owinieta w szlafroczek poszukiwalam czegos stosownego do przyodzianía na wieczorny posilek, zadzwonil telefon. „A niech sobie dzwoni – pomyslalam – nie mam czasu na pogawedki. Musze isc cos zjesc, bo padne jak sznita na podloge. Jestem potwornie glodna”.
Telefon dzwonil dalej. „Co za uparte stworzenie... – pomyslalam, ale nie podnosilam sluchawki. – czy nawet na urlopie musi czlowieka przesladowac ta koszmarna w tym momencie dla mnie cywilizacja?????”
„A niech sobie dzwoni – burknelam sobie pod nosem i dalej szukalam czegos odpowiedniego do ubrania. Bylam glodna, potwornie glodna i chcialam jak najszybciej znalezc sie w jadalni.
Kiedy w koncu wskoczylam w wygodne spodnie i T-Shirt, telefon wreszcie zamilkl.. „I dobrze” – zauwazylam z radoscia i po zamknieciu pokoju, udalam sie na kolacje.
Tym razem nie spogladalam na jedzenie jak na eksponat muzealny. Bylam potwornie glodna tak glodna, ze myslalam, ze jestem w stanie zjesc przyslowiowego „konia z kopytami”. Jak w transie wzielam duzy, bardzo duzy talerz, na ktory zaczelam ladowac sobie wszystko na czym zawiesilo sie moje oko i wizualnie wygladalo mi na jadalne. Talerz moj z minuty na minute przybieral niebezpiecznie na wadze, ale nie zwracalam na to uwagi. Dopiero przelotne spojrzenie rzucone na stojacych po drugiej stronie stolu kucharzy i ich usmieszki, przywolaly mnie nagle do rzeczywistosci. Poczulam sie przez moment dziwnie, ale szybko, chcac ratowac sytuacje ( jeszcze pomysla, ze w domu nie mam co jesc), powiedzialam rzucajac im slodki (na jaki umialam sie w tej chwili zdobyc) usmieszek –
- Co panowie mysla, starczy tego na dwie osoby? W pokoju czeka maz glodny jak wilk.
- To zalezy jak duzo panstwo jecie – powiedzial starszy ranga kucharz. – Mysle, ze warto do tego dorzucic troche ciasta.
- Rzeczywiscie, zapomnialam o tym. Dziekuje – i powedrowalam do suto zastawionego stolu z wypiekami. Do wedliny, chleba, masla i roznych zielenin dorzucilam jeszcze ciasto z galaretka i jakas tam masa i zadowolona z siebie ruszylam do wyjscia.
Idac do pokoju wyrzucalam samej sobie w duchu swoja niczym nieuzasadniona „pazernosc”. „I co ja teraz zrobie z tym jedzeniem....” – zastanawialam sie w drodze do pokoju. – „Przeciez w zyciu tego nie zjem. Ta porcja starczylaby mi na caly tydzien!”.
Balansujac z talerzem w jednej dloni druga otwierzylam drzwi. Wyciagnelam reke w kierunku domniemanego wlacznika i....
Nagle ktos mnie zlapal za reke. Instynktownie skierowalam talerz w tym kierunku i rabnelam nim w przeciwnika. Uslyszalam okrzyk „ AULLLLL! co bylo potwierdzeniem dla mnie, ze trafilam. Szybko jak tylko to bylo mozliwe szukalam reka wlacznika, a kiedy wreszcie go znalazlam natychmiast wcisnelam.
Pokoj wypelnil sie jasnoscia, a ja jak pantera bylam gotowa do ponownego skoku.
„Atak jest twoja najlepsza obrona” – pomyslalam i odwracajac sie w kierunku napastnika, zdebialam. Patrzylam z niedowierzaniem, przecieralam oczy i znow patrzylam nie wiedzac w tej chwili za bardzo, czy to jawa czy sen. Obraz ktory ukazal sie w tym momencie moim oczom moglby znakomicie posluzyc jako scena do jakiejs komedii. Przede mna stal mezczyzna ocierajacy z twarzy wedline, ciasto, galaretke.... Mimo powagi sytuacji zanioslam sie takim smiechem, ze nie moglam sie opanowac. Widzac to odpadajace ciasto, splywajaca z wlosow galaretke, przyklejone plastry wedliny.... i te oczy...Widzialam w nich mieszane uczucia... przerazenie, bol i...... „ Czy ja dobrze widze? – i w tym momencie uslyszalam:
- Habibi, ale ty masz cios!.... Ladnie mnie witasz....
- Tyyy ? – przez moment smiech zamarl na mych ustach ustepujac miejsca zdziwieniu bez granic. – Jak sie tu znalazles?
- Dzwonilem ale nikt nie odbieral. Chcialem cie uprzedzic, ze udalo mi sie jednak wczesniej przyleciec. No i jak mnie witasz....
- No wiesz, trzeba byc chorym aby wpasc na taki zwariowany pomysl. Chciales, abym dostala zawalu serca???
- Akurat ty i zawal serca.. Jakbym cie nie znal to bym w to uwierzyl. Habibi – rozlozyl ramiona w moim kierunku – chodz i przywitaj sie wreszcie ze mna. Tak mi ciebie brakowalo....
Nie baczac na resztki jedzenia walajace sie po podlodze wpadlam w otwarte ramiona mojego ukochanego. Czas nagle sie zatrzymal, nic nie mialo znaczenia – nic, oprocz nas. Na ustach poczulam goracy pocalunek ktory stawal sie coraz bardziej ....
Nie wiem jak dlugo stalismy wtuleni w siebie, ale gdy pierwsza fala radosci powitania minela i spojrzalam na moja druga polowe, wybuchnelam ponownie gromkim smiechem. Tym razem smielismy sie juz oboje dlugo i serdecznie.
- Habibi, roznie sobie wyobrazalem twoja reakcje ale ta przeszla moje wszelkie oczekiwania. Ty ciagle jestes bojowa, czy to sie kiedys zmieni...
- Raczej nie, chyba ze... jak bede bez rak i nog – ale i to nie jest pewne! Napewno wymysle cos innego w koncu – potrzeba matka wynalazkow, czyz nie tak? – spytalam z niewinnym usmiechem.
- Tak, tak – potaknal – zwlaszcza u ciebie. Ty juz mnie niczym nie zaskoczysz – powiedzial czule i obejmujac przyciagnal ku sobie.
- I taka cie kocham, Habibi – wyszeptal.
- Wiem skarbie – potwierdzilam – ale idz do lazienki i doprowadz sie do stanu uzywalnosci. I trzeba bedzie kogos wezwac do sprzatniecia tego – znaczaco wskazalam oczami miejsce niedawnego „starcia”.
- Chodz ze mna, Habibi – poprosil, i nie czekajac na moja odpowiedz, pociagnal mnie za soba do lazienki, a nastepnie pod prysznic.
W pelnym „opakowaniu” znalezlismy sie pod struga cieplej wody. Powoli opadaly z nas czesci garderoby, a kiedy juz stanelismy przed soba w takim stroju w jakim przyszlismy na ten swiat, przywarlismy do siebie tak, jakbysmy nie widzieli sie chyba ze sto lat, a moze i dluzej.......
Wtulona w jego cieple, ciagle otulajace mnie ramiona, otworzylam oczy. Czulam sie cudownie lekko i niewyobrazalnie szczesliwa. Rozkoszowalam sie ta chwila i pragnelam, aby ta chwila trwala w nieskonczonosc. Przez glowe przemknelo mi pytanie: „Czy mozna byc bardziej szczesliwym?” – i natychmiast znalam odpowiedz, widzac wpatrzone we mnie jak zawsze pelne podziwu, uwielbienia i milosci oczy.
- Habibi – wyszeptal – Kocham cie ponad wszystko.
- Wiem skarbie, wiem – odpowiedzialam rownie szeptem. – Bo ty jestes trescia mego zycia i dziekuje Bogu za kazdy dzien, jaki moge przezyc u twego boku. I ty dobrze o tym wiesz....
- Tak , wiem – potwierdzil – skladajac namietny pocalunek na mych ustach.
Nagle zaczelo mi tak glosno burczec w brzuchu, ze az parsklismy oboje smiechem.
- Nic nie jadlas? – spojrzal na mnie z wyrzutem – obiecalas mi .....
- Jak moglam zjesc kiedy jakis intruz wtargnal do mojego pokoju i zniszczyl moj posilek?
Ledwo wypowiedzialam te slowa oboje wybuchlismy gromkim smiechem.
*************************************************************
cdn.
***
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dawid
Administrator
Dołączył: 09 Lip 2005
Posty: 7256
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zaleszany Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 7:49, 29 Sie 2005 Temat postu: |
|
|
Z wielką przyejmnością informuję Cię, że stałaś się moim ulubionym pisarzem, a raczej pisarką. To nie jest żart, jeszcze nigdy niczego z taka pasją i chęcią nie czytałem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cleopatra
Zasłużony weteran
Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Alex. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 15:15, 29 Sie 2005 Temat postu: EGIPTOMANIA |
|
|
Witaj ARIEL....
Dzieki za mile slowa chociaz...
Zastanawiam sie, czy nie sa one dyktowane twoim osobistym sentymentem do Koziorozcow, he ?
Gdzies tam... cos tam ... hmmm ... przeczytalam, ale....
Mimo wszystko to mile....
Zycze milego popoludnia i
*****
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Matrix
Wykładowca UJ
Dołączył: 14 Sie 2005
Posty: 1248
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 15:27, 29 Sie 2005 Temat postu: |
|
|
Cleopatro, powiem tak - wydaj to, a bedziesz mogła przenieść się do Aleksandrii na stałe... Masz znamiona znakomitej pisarki...
Pierwszych czytelników juz masz. Ja w tej liczbie...
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dawid
Administrator
Dołączył: 09 Lip 2005
Posty: 7256
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zaleszany Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 15:51, 29 Sie 2005 Temat postu: Re: EGIPTOMANIA |
|
|
Cleopatra napisał: | Witaj ARIEL....
Dzieki za mile slowa chociaz...
Zastanawiam sie, czy nie sa one dyktowane twoim osobistym sentymentem do Koziorozcow, he ?
Gdzies tam... cos tam ... hmmm ... przeczytalam, ale....
Mimo wszystko to mile....
Zycze milego popoludnia i
***** |
Nie masz racji:) Ja naprawdę czytam to z pasją, jeszcze nigdy nie czytałem tak długich rzeczy bez myślenia o zakończeniu. Dzięki tobie polubię ksiązki. I idę za Matrixem, wydaj to!!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cleopatra
Zasłużony weteran
Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Alex. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:11, 29 Sie 2005 Temat postu: |
|
|
Matrix napisał: | Cleopatro, powiem tak - wydaj to, a bedziesz mogła przenieść się do Aleksandrii na stałe... Masz znamiona znakomitej pisarki...
Pierwszych czytelników juz masz. Ja w tej liczbie...
Pozdrawiam |
Dziekuje MATRIX - pewnie ktoregos dnia to zrobie i wcale nie po to, aby moc na stale zamieszkac w Egipcie. To akurat moge zrobic w kazdej chwili tylko ze... kocham takze EUROPE... Dlatego tez obecny uklad bardzo mi odpowiada.
Oczywiscie ciesze sie, ze mam juz takie szerokie grono czytelnikow !!!
Moge jedynie tutaj zdradzic, ze jesli wydam ta powiesc, to napewno nie bedzie ona tak okrojona jak robie to tutaj. W koncu "cos" musze zostawic na potem, prawda.....
Jeszcze raz dzieki za zyczliwa krytyke, zycze milego wieczoru i
******
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cleopatra
Zasłużony weteran
Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Alex. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:21, 29 Sie 2005 Temat postu: |
|
|
Nie masz racji:) Ja naprawdę czytam to z pasją, jeszcze nigdy nie czytałem tak długich rzeczy bez myślenia o zakończeniu. Dzięki tobie polubię ksiązki. I idę za Matrixem, wydaj to!!!! [/quote]
Hej ARIEL - OK, dzieki - przekonales mnie co do tego, ze rzeczywiscie wciaga CIE ten opis az tak !!!! (Ciesze sie, bardzo sie ciesze).
Bardziej jednak ucieszyl mnie fakt, ze dzieki mnie polubisz ksiazki. BRAWO!!!! KSIAZKI TO SKARBNICA WIEDZY !!!!!!!!!!!
a czy wydam te zapiski..... pewnie sie na to zdecyduje po tak zyczliwej krytyce. Serdeczne dzieki przyjemnego wieczoru
*****
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
czarnooka
Profesor Doktor Habilitowany
Dołączył: 05 Sie 2005
Posty: 2589
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szczecin
|
Wysłany: Pon 21:53, 29 Sie 2005 Temat postu: |
|
|
ech cleo malo ze wciaga to i tez bawi hahahahah..... sie usmialam z tym wlamywaczem hahahaha... pozdr:)... swietne to bylo:)...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cleopatra
Zasłużony weteran
Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 4689
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Alex. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:28, 03 Wrz 2005 Temat postu: EGIPTOMANIA |
|
|
*****
- Habibi, jestes gotowa? – dobieglo mnie zza drzwi pytanie.
- Tak – odpowiedzialam opuszczajac lazienke.
Byl juz najwyzszy czas aby opuscic hotelowe apartamenty i udac sie w plener. Bylam nie tylko ciekawa miejscowosci, ale przede wszystkim bylam tak glodna, ze az mnie skrecalo. Ale do tego nie przyznalabym sie mojemu Skarbowi za nic w swiecie.
Pierwsze co mnie uderzylo zaraz po wyjsciu z hotelu to panujacy tu na glownym deptaku Sharm – El – Sheikh gwar glosow w przeroznych jezykach. Wielkim dla mnie zaskoczeniem byl dominujacy jezyk rosyjski. No coz, widac ze Rosjanie po dlugoletnim trzymaniu w izolacji od swiata, teraz zaczynaja nadrabiac te zaleglosci w zawrotnym tempie.
- Habibi, w jakim jezyku oni mowia, po polsku?
- Nie Skarbie, to nie polski jezyk, to rosyjski.
- Rosyjski???? – powtorzyl moj Skarb ze zdziwieniem – Az tylu ich tu jest???
- Jak widzisz – potwierdzilam. – Nareszcie zelazna brama sie otworzyla, wiec wyruszyli na podboj swiata. I trudno sie im dziwic – odpowiedzialam, chociaz sama bylam rowniez tym faktem zaskoczona.
- Musisz sluchac uwaznie, moze rowniez Polacy sie tu znajda – dorzucil.
- Z pewnoscia jacys moi rodacy tez sie tu znajda. W koncu my tez lubimy podrozowac, a Egipt jest interesujacym krajem.
Powolnym krokiem trzymajac sie za reke szlismy wzdluz szerokiej ulicy, rozswietlanej przeroznymi barwami swiatel i neonow. Mialam wrazenie jakbym nagle znalazla sie w innym swiecie, w innym wymiarze czasu. Oswietlone kolorowe okna wystaw sklepikow, malych kramikow i ich wlascicielowie, ktorzy widzac nadchodzacych pozdrawiali ich w przeroznych jezykach. Wystarczylo sie tylko na chwile zatrzymac, a juz sprzedajacy byl przy mnie i zaczynal zachwalac swoj towar, zapraszajac uprzejmie do wejscia do srodka. No i ten specyficzny aromat unoszacy sie w powietrzu.
Po obejrzeniu kilku mijanych restauracji zdecydowalismy sie na wejscie do jednej, ktora swym wygladem zewnetrzym, zdaniem mojego Skarba, wygladala na odpowiednia.
Ledwie przekroczylismy prog, natychmiast znalazl sie przy nas kelner, ktory uprzejmie nas powital i poprowadzil nas do stolu, ktory nam przypadl do gustu. Usiedlismy. Pierwsze, co natychmiast sobie zamowilam to swiezy sok z mango.
- Czy to troche nie zaduzy „stolik” jak na dwie osoby? – zapytalam, rozgladajac sie dookola, ale wzrok moj nie napotkal jakiegos mniejszego stoliczka.
- Habibi, to nie ciasna Europa, ze wszystko jest tak scisniete, ze czlowiek nie moze wrecz oddychac. My lubimy przestrzen i wygode. Czujesz jakie wygodne masz krzeslo? – spytal mnie z nieukrywanym rozbawieniem.
- Rzeczywiscie wygodne – przyznalam.
- Widzialas gdzies w Niemczech tak duze i przestronne restauracje? Nie i z pewnoscia nie zobaczysz. Europa jest „za mala i za ciasna”.
Rozgladajac sie wokol musialam przyznac mu racje. Tu widzi sie i czuje przestrzen. Teraz dotarlo do mnie, dlaczego czasami moj Skarb narzeka na ogolna ciasnote w domu pomimo, ze nasze mieszkanie nie nalezy do malych i jestesmy jedynymi jego mieszkancami.
- Habibi, to jaka kuchnie sobie zaserwujemy na dzisiejszy wieczor? - Skoro jestesmy w Egipcie to egipska, nie uwazasz? – rzucilam w odpowiedzi.
- Zgoda, ale na poczatek wybiore cos takiego, abys nie miala problemow z zoladkiem. Nasza kuchnia jest zupelnie inna od tej europejskiej – spieszyl mi z wyjasnieniem. Lepiej bedzie dla ciebie lagodnie sie do niej przyzwyczajac.
Po chwili kelner postawil przede mna szklanice z gestym, zimnym sokie mango, a moj Skarb zaczal dyskusje na temat jedzenia z kelnerem. Po dluzszej debacie ustalili liste zamowienia i kelner znikl.
- Habibi, smakuje?
- Super!!! – powiedzialam zgodnie z prawda. – Takiego soku jeszcze w zyciu nie pilam. Teraz dopiero wiem, jak smakuje prawdziwe mango. To jest niebo w dziubku, i na potwierdzenie mych slow wskazalam na szklanke, ktora zawierala nawet nie polowe tego nektaru, ktory przed chwila zostal mi podany.
- Ciesze sie, ze ci smakuje.
Romowe przerwal nam kelner, ktory przybyl do naszego stolu z olbrzymia taca na ktora byla wypelniona masa najrozmaitszych talerzykow z przeroznymi potrawami.
„Po co on to wszystko na raz niesie i dla kogo – zastanawialam sie w myslach rozgladajac sie wokol. Oprocz nas byly tylko dwie parki, przy czym jedna juz konczyla posilek, a od drugiej kelner przyjmowal rachunek.”
Patrzylam z niedowierzaniem jak kelner zastawial nasz stol, a kiedy zawartosc tacy wyladowala juz na naszym stole, spojrzalam z niedowierzaniem na mojego Skarba.
- Czy.. czy to wszystko jest dla nas????? – zdziwienie moje nie mialo granic.
- Habibi, a widzisz tu jeszcze kogos innego oprocz nas? – uslyszalam ubawionego moja reakcja odpowiedz mojego Skarba.
- Przeciez my tego nigdy w zyciu nie zjemy. Tego jedzenia starczy dla calej armi!!!!
- Nie dla armi tylko dla nas, Habibi. Teraz masz sie okazje przekonac, dlaczego my, egipcjanie uwazamy, ze Europa jest strasznie biedna nie tylko z ciasnota, ale przede wszystkim z jedzeniem. No prosze, zabieraj sie do jedzenia. – usmiechnal sie zachecajaco i zaczal sobie nakladac jedzenie.
Patrzylam na zastawiony stol przede mna i nie wierzylam wlasnym oczom. „Ja chyba snie”- pomyslalam, ale nie snilam. To byla niestety rzeczywistosc i nie pozostawalo mi nic innego, jak zabrac sie do jedzenia.
Najpierw zaczelam wszystkiego probowac po troszeczku i w koncu to, co uznalam za smaczne, nalozylam sobie na talerz. Musialam przyznac, ze wiele z podanych rozmaitych past, warzyw i jarzyn wogole nie znalam i jadlam je po raz pierwszy. Smakowalo, ba byly naprawde smaczne. A ten arabski chleb... goracy, swiezo upieczone krazki smakowaly mi jak nigdy dotad zaden chleb.
Kiedy bylam juz najedzona i zamierzalam odstawic talerz, moj Skarb patrzac na mnie z rozbawieniem , powiedzial:
- Habibi, nie jedz za duzo bo to jest przystawka. Teraz przyjdzie wlasciwe jedzenie.
- Coooo? – az mnie zatkalo. – Robisz sobie ze mnie zarty?. Jestem juz syta i nic innego w siebie nie wcisne – oswiadczylam stanowczo.
- Nie masz wyboru – powiedzial wskazujac wzrokiem na zblizajacego sie do naszego stolu kelnera. Jeknelam – „To jest czysty terror!”
- Nie terror, Habibi, nie terror tylko wlasciwe jedzenie – usmiechnal sie do mnie z lobuzerskim usmiechem. – Popatrz tylko co ci zamowilem – poslal mi peleny nadziei na pochwale usmiech – Habibi, to jest twoja ulubiona rybka, swiezutka i jaka aromatyczna, czujesz to...?
Czulam ten aromatyczny zapach i zoladek, ktory byl pelen jak balon zaczal mi podchodzic do gardla.
- Litosci! – jeknelam – Ja juz nic nie przelkne, Skarbie.
- Ale popatrz jakie apetyczne – powiedzial i podsunal mi pod nos polmisek z goracymi, aromatycznie pachnacymi dwiema duzymi rybkami. W tym momencie chcialam go udusic. Wiedzialam, ze chcial mi sprawic przyjemnosc, ale w koncu zna moje mozliwosci...
- Wiesz co to jest – syknelam przez zacisniete zeby. – Czy ty naprawde nie masz litosci? Skarbie, ja juz naprawde nie moge i wez te ryby, bo za chwile puszcze tu pawia, chcesz tego?
- No juz dobrze – powiedzial ugodowo. – Odczekamy jakis czas.
- Chyba nie sadzisz, ze ja to zjem. Genug ist genug! – oswiadczylam tak zdecydowanym tonem, ze dluzej nie nalegal.
- OK. Juz dobrze, Habibi, juz dobrze. Chcesz Cole? – dorzucil.
- Moze troche pozniej, teraz naprawde nie przelkne ani jednego lyka.
Staralam sie odwrocic moja uwage od stolu i zaczelam sie przygladac ludziom spacerujacym po deptaku i sklepikom. Duze okna wystawowe w bardzo jasnym swietle lamp nie przypominaly w niczym tych wystaw, do ktorych przywyklam w Europie. Tu byly one zatloczone taka iloscia towaru, ze trudno bylo odroznic, co wogole tu jest. Wszystko zlewalo sie w jedna kolorowa zlota tafle. A mimo to, wywolywaly one niewiarygodnie mieszane uczucia: cieplo, harmonie, egzotyke i taka innosc.
Kiedy wreszcie opuscilismy restauracje ( ku mojej wielkiej uldze), ruszylismy w strone wzgorza, na ktorym migocacymi lampkami widnial wielki napis: „SHARM PANORAMA”.
Kiedy tu dotarlismy przed nami rozkladal sie wielki, bez okien i drzwi kram, gdzie stalo kilkaset roznych figurek przedstawiajacy Egipcjan w ich codziennym zyciu. Mozna tez tutaj nabyc roznorakich obrazow roznych wielkosci, figurek zwiazanych ze starozytnym Egiptem, cala game bogow i bozkow, zwierzatek. Nie brak bylo rozmaitych aromatycznych przypraw, ktorych ja osobiscie nie znalam i po raz pierwszy widzialam je na wlasne oczy. Widok ten wywarl na mnie niesamowite wrazenie.
Obok tego „sklepu-bazaru”, (szczerze mowiac trudno na to „cos” znalezc jedno slowo, ktore by to miejsce wlasciwie okreslilo), znajdowalo sie krete wejscie niczym szlak w gorach, prowadzace do „BEDUINA CAFE”.
Kiedy dotarlismy na gore, przed nami ukazal sie niesamowity widok. Poprzedzielane duzymi, kolorowymi platami plotna dzielily niczym sciany na pomieszczenia, w ktorych staly bardzo niskie miekkie pufy, przy ktorych staly rownie bardzo niskie stoly, zrobione z klody drzewa. Nawet nie byly oszlifowane. Panowal tu taki polmrok, ze w pierwszej chwili nie bylo prawie nic widac. Dopiero po dluzszej chwili, gdy wzrok przywykl do panujacych tu ciemnosci, mozna bylo odrozniac znajdujace sie tutaj przedmioty. Ale za to widok z tad na Sharm – El – Sheikh byl niesamowity. Mialo sie wrazenie, ze cale miasto ktore rozjasnione bylo tysiacami przeroznych swiatelek, zlewalo sie w jedna migocaca fascynujaca wielka gwiazde. Wyjelam kamere i krecilam to nieprawdopodobnie piekne zjawisko, pelna zachwytu niczym male dziecko. A byl to widok poruszajacy i wyzwalajacy niesamowite odczucia wizualno - uczuciowe.
Patrzac na prawo, gdzie w dzien polyskiwalo w promieniach slonecznych Morze Czerwone przeroznymi barwami: od blekitu poprzez turkus, rudawa czerwien az po ciemny niebieski odcien na horyzoncie, teraz byla czern zlewajaca sie z czernia nieba. Na wprost, gdzie w dzien z duma wznosily sie kamieniste szare szczyty wierzcholkow gor panowala czern nie doprzebycia, ktora zlewala sie z czernia roztaczajacej sie po lewej stronie pustyni. A w srodku tej czarnej czelusci rozblyska cudowny, wielki diament.
Bylam tak zafascynowana tym widokiem, ze nie spostrzeglam przybycia Beduina, u ktorego moj Skarb zdazyl juz zrobic zamowienie.
Dokonalam kolejnego odkrycia, Beduini poruszaja sie bezszelestnie niczym koty. Nawet kiedy rozmawiaja ich mowa jest niczym szept przesuwajacego sie podmuchem wiatru na pustyni piasku.
Do rzeczywistosci przywrocil mnie miekki glos mojego Skarba – Habibi, deine Cafe.
W tym momencie do moich nozdrzy dotarl aromat mojego ulubionego trunku. Wylaczylam kamere i siadlam na niziutkiej pufce.
- Danke schön – odpowiedzialam i dorzucilam – Wiesz co, nigdy bym nie przypuszczala, ze cos tak niesamowitego moze sie rozposcierac pomiedzy morzem, gorami i pustynia. To jest tak piekne, ze wrecz nierealistyczne. A obejrzalam tyle filmow, reportarzy o tym kraju, przeczytalam niezliczona ilosc ksiazek i myslalam, ze ten kraj nie jest w stanie niczym mnie zaskoczyc. Teraz widze jak bardzo sie mylilam. A to jest dopiero pierwsze miasto ktore widze....
Zdumienie moje (ale to pozytywne), nie mialo granic. Od tego momentu wiedzialam, ze Egipt to wielka nieprzebyta i niedoodgadniecia wielka zagadka, ktorej napewno nigdy nie rozwiaze. Ze jest to kraj, ktory za kazdym razem czyms mnie zaskoczy, ze kazdorazowo odkryje cos nowego.
- Masz racje, Habibi – z toku mysli wyrwal mnie glos mojego Skarba. – Egipt jest niesamowitym i bardzo zaskakujacym krajem nawet dla mnie samego, a co dopiero dla ciebie. Ale to dopiero pierwsze twoje kroki w tym kraju.
- Wlasnie – potwierdzilam. – Jestem ciekawa jakie przygody na mnie czekaja w moim osobistym odkrywaniu i poznawaniu odwiecznej mojej milosci.
- Tego nie moge ci niestety powiedziec Habibi ale wiem, ze nigdy juz po tej podrozy nie uwolnisz sie od tej milosci.
- Myslisz? – spytalam.
- Ja to wiem, bo za dobrze cie znam i jak wiesz, podziwiam twoja fascynacje.
- A ja mysle, ze dzieki tej podrozy zaspokoje swoja ciekawosc i moja „egipska obsesja” wreszcie mnie opusci.
- No to zobaczymy... – uslyszalam w odpowiedzi w ktorej brzmialy dla mnie jakies nieznane mi dotychczas nutki.
Na wzgorzu tym siedzielismy ponad trzy godziny i ciagle rozposcierajacy sie przede mna widok fascynowal mnie. „Czy jest to normalne?” – pytalam sama siebie w myslach i nie odnajdowalam na to pytanie odpowiedzi.
Zrobilo sie znacznie chlodno i powoli zaczynalam go odczuwac w kosciach.
- Idziemy? – spytalam – Robi mi sie powoli zimno.
- A nie mowilem – spojrzal na mnie z mina triumfatora. – Ale ty jak zawsze nie dowierzasz, poki nie przekonasz sie na wlasnej skorze. A wystarczylo tylko wziasc jakis cieplejszy polower albo letnia kurtke.
- Wiedzialam, ze bedzie chlodniej w porownaniu do dnia, ale ze az tak....
Poniewaz moj Skarb wczesniej uregulowal rachunek, ruszylismy do wyjscia ta sama droga, ktora przyszlismy (innej bowiem nie bylo).
Zdecydowalismy sie na powrot do hotelu nie tylko dlatego, ze byla juz prawie druga godzina w nocy i chlod byl coraz bardziej odczuwalny, ale glownie dlatego, ze moj Skarb byl zmeczony podroza.
W powrotna droge ruszylismy uliczka ktora biegla prostopadle do morza od ktorego dzielily nas hotelowe plaze. Kiedy znalezlismy sie juz w pokoju moj Skarb wzial prysznic i natychmiast udal sie do lozka, a po krotkiej chwili dobiegal mnie juz jego miarowy, spokojny oddech. Spal.
Tymczasem ja siadlam na balkonie i na biezaco robilam zapiski z dnia dzisiejszego. Nie chce abym cokolwiek pominela w moich zapiskach jak rowniez chce w miare uwiecznic tutaj autentyczne moje odczucia.
Patrze na zegarek, dochodzi prawie czwarta pietnascie. Ide spac.
CDN.
******
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Forum Wszystko o wszystkim i jeszcze więcej Strona Główna
-> Ciekawe miejsca Idź do strony Poprzedni 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 Następny
|
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 Następny
|
Strona 4 z 7 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
|